Molly wyszła z lekcji eliksirów i natychmiast, podśpiewując, zbliżyła się do stojącej pod ścianą Laury. Podeszła do niej od tyłu i poczochrała włosy. Laura wzdrygnęła się i odwróciła się gwałtownie.
- A, to ty Molly.
- A myślałaś, że kto? Biała dama? A może twój Romeo na czarnym wierzchowcu? - Zmrużyła oczy tak śmiesznie, ze Laura aż się roześmiała.
- Oj, panno wtrącalska... - Krukonka pogroziła palcem czarnowłosej.
Przez chwilę stały w milczeniu. Za chwilę Molly wylała z siebie dosłownie potok słów:
- Byłaś niesamowita, serio. Ale dałaś popalić Snape'owi. Chyba już wszystkich wkurza. Widziałaś, jak na ciebie patrzył. Łał, to było super!
Laura patrzyła na przyjaciółkę z rozbawieniem.
- Teraz czekam aż ty z Rose zrobicie następny ruch przeciwko Snape'owi. - Zażartowała.
Molly przestała się śmiać. Momentalnie spoważniała. Położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki i powiedziała cicho:
- Zdaje mi się, że nie będziesz musiała na to długo czekać. I wiesz co? Razem, we trójkę: ty, ja i kochana Rose - na pewno zwyciężymy.
***
O godzinie dwunastej Molly siedziała przed karczmą w Hogsmeade i trzymała w dłoniach talerz spaghetti w ostrym sosie. Korzystając z tego, że nikt na nią nie patrzył, pomagała sobie w jedzeniu palcami, a gorący sos stworzył śmieszne wzorki w kącikach jej ust. Własnie gdy rozkoszowała się smakiem swojego ulubionego dania, usłyszała głos, który sprawił, że aż podskoczyła:
- A kogo to moje piękne oczy widzą?
Stał przed nią Mario Reddy i patrzył na nią z ironią w oczach. Molly szybko wytarła chusteczką drobną buzię i spojrzała na niego obojętnie.
- Cześć, Mario.
- Nie widziałaś gdzieś Mary Jones?
- Nie, niestety. Pewnie znowu jest z Juanem McQuennem.
Mario spojrzał na nią podejrzliwie:
- Skąd takie przypuszczenie?
Molly niecierpliwie wzruszyła ramionami.
- Spaghetti mi stygnie, idź już.
Mario odwrócił się, a Molly zdążyła krzyknąć za nim jeszcze:
- Mary Jones idzie uliczką z prawej!
Mario zrobił się cały czerwony, szepnął w stronę czarnej: "Dzięki" i popatrzył w drugą stronę. To co zobaczył, nie było dla niego miłe. Drobniutka blondynka - Mary Jones, szła za rękę z Juanem McQuennem. Chłopak szeptał jej coś na ucho. Mary śmiała się cichutko i wyglądała po prostu uroczo.
- Zabiję go... - Szepnął do siebie Mario, a Molly spokojnie wróciła do jedzenia spaghetii w (już nie) gorącym sosie.
***
Na Wielkiej Sali zgromadzili się wszyscy uczniowie Hogwartu. Okazją było powitanie innych szkół przybywających na Turniej Trójmagiczny. Molly ziewała z nudów. Sten był porządnie wkurzony, bo kazano mu usiąść przy stoliku Ravenclawu, a on chciał być przy swojej dziewczynie. Na dodatek, żeby nie mógł się do niej przemknąć, za ramię przez cały czas trzymał go Snape i uśmiechał się wyjatkowo złośliwie.
Na scenę wyszli uczniowie z Magician School for Ambitious Students. "Nudziarze..." - Pomyślała Molly. Uczniowie ubrani byli w długie szaty. Było wśród nich kilku przystojniaków, ale... nie, nie, nie, to nie były jej klimaty.
Następnie weszli uczniowie z Charamiko. Z pewnością byli ciekawsi od swoich poprzedników, ale nie byli w stylu Weasleyówny.
Uczniowie z Luksison Magician School też nie skradli jej serca.
Gdy Dumbledore zapowiedział ostatnią grupę: Happy Magician School, Molly spodziewała się kolejnej "wybitnie oryginalnej" szkoły. Odwróciła głowę. Nagle usłyszała gwizdy i okrzyki zdumienia uczniów Hogwartu. Z ciekawości popatrzyła na scenę i omal nie spadła z krzesła. Zobaczyła chłopaków i kilka dziewczyn ubranych w stylu emo, gothic, punk, metal, rock, glamour i innych. Jedna uczennica z Hapy Magician School spojrzała w stronę Molly i uśmiechnęła się porozumiewawczo. Kilku "Hogwartowiczów" popatrzyło z zazdrością na Weasleyównę, która jako jedyna w Hogwarcie obnosiła się ze swoim stylem emo.
Molly wychyliła się, żeby lepiej przyjrzeć się przybyłym gościom. Szczególnie jeden chłopak zwrócił jej uwagę. Miał na sobie luźną bluzę w stylu rock z wymalowaną wielką flagą USA. Był nawet przystojny, ale nie o to chodziło. Na jego ustach błąkał się ironiczny uśmieszek, tak jakby to całe przywitanie mocno go bawiło. "Drań." - Pomyślała z sympatią Molly. W tym momencie spojrzał na nią. Tak, spojrzał! Uśmiechnął się lekko, wciąż nieco ironicznie i dotknął opuszkami palców czapki z daszkiem, jakby chciał ku niej zasalutować. Mo roześmiała się na głos, tak że kilku Gryfonów zaczęło szeptać: "Ciiii..." i "Szaaa..." albo przykładać palce do ust w uciszającym geście. Ale ją to nie obchodziło. Poczuła dziwną nić porozumienia z tajemniczym chłopakiem z HMS - u.
Następnie weszli uczniowie z Charamiko. Z pewnością byli ciekawsi od swoich poprzedników, ale nie byli w stylu Weasleyówny.
Uczniowie z Luksison Magician School też nie skradli jej serca.
Gdy Dumbledore zapowiedział ostatnią grupę: Happy Magician School, Molly spodziewała się kolejnej "wybitnie oryginalnej" szkoły. Odwróciła głowę. Nagle usłyszała gwizdy i okrzyki zdumienia uczniów Hogwartu. Z ciekawości popatrzyła na scenę i omal nie spadła z krzesła. Zobaczyła chłopaków i kilka dziewczyn ubranych w stylu emo, gothic, punk, metal, rock, glamour i innych. Jedna uczennica z Hapy Magician School spojrzała w stronę Molly i uśmiechnęła się porozumiewawczo. Kilku "Hogwartowiczów" popatrzyło z zazdrością na Weasleyównę, która jako jedyna w Hogwarcie obnosiła się ze swoim stylem emo.
Molly wychyliła się, żeby lepiej przyjrzeć się przybyłym gościom. Szczególnie jeden chłopak zwrócił jej uwagę. Miał na sobie luźną bluzę w stylu rock z wymalowaną wielką flagą USA. Był nawet przystojny, ale nie o to chodziło. Na jego ustach błąkał się ironiczny uśmieszek, tak jakby to całe przywitanie mocno go bawiło. "Drań." - Pomyślała z sympatią Molly. W tym momencie spojrzał na nią. Tak, spojrzał! Uśmiechnął się lekko, wciąż nieco ironicznie i dotknął opuszkami palców czapki z daszkiem, jakby chciał ku niej zasalutować. Mo roześmiała się na głos, tak że kilku Gryfonów zaczęło szeptać: "Ciiii..." i "Szaaa..." albo przykładać palce do ust w uciszającym geście. Ale ją to nie obchodziło. Poczuła dziwną nić porozumienia z tajemniczym chłopakiem z HMS - u.
***
- I jak ci się podobało, Mo? - Zagadnęła Rose po wyjściu z Sali.
- Mogło być lepiej, ale szczerze mówiąc, będziemy mieć z naszymi gośćmi niezły ubaw.
- Też tak myślę. - Przytaknęła Rose. - Widziałaś, ilu tam było przystojnych facetów. Wow...
Molly roześmiała się cichutko.
- Uważaj, bo jeszcze Scorpius usłyszy.
Rose machnęła ręką.
- Co ty, on? Eee tam. Chyba dam sobie z nim spokój.
- Mhm.
- No co "mhm"? - Zapytała niecierpliwie Rose.
- Nic.
- Znam to twoje "mhm"! Coś niby mówisz, uśmiechasz się tajemniczo, ale nic mi nie poradzisz!
Molly uszczypnęła ją żartobliwie w policzek.
- Muszę cię opuścić na chwilę, wpadnij do mnie później.
- Co, już się zbierasz? Czemu? - Zdziwiła się Rose.
- W naszym kierunku idzie Scorpius. Tacha różę pod ręką. I coś mi się zdaje, że to nie dla mnie.
I chichocząc, Mo ruszyła schodami na górę. Wychylając się przez balustradę, dojrzała jeszcze jak Scorpius szepcze coś Rose na ucho, a ona udaje obrażoną. "Zakochańce..." - Pomyślała Molly i przeskakując po kilka stopni, wpadła do swojego pokoju.
***
Na kanapie w jej pokoiku siedział Sten. Na jego widok aż podskoczyła.
- Cześć Sten, co tu robisz?
Popatrzył na nią, śmiesznie mrużąc oczy.
- Spodziewałem się milszego przywitania.
- Proszę bardzo.
Sten popatrzył z rozbawieniem na swoją dziewczynę. Mo wyszła z pokoju, zatrzasnęła drzwi, odczekała pięć sekund, zapukała i weszła z powrotem. Usiadła obok chłopaka, objęła go ręką i powiedziała:
- Cześć Sten, co słychać?
- No, już lepiej. - Roześmiał się.
Chwilę siedzieli w milczeniu.
- Niezły cyrk, co?
- Hm?
- Mówię, że niezły cyrk był na Sali. - Powtórzył Sten.
Molly wstała i spojrzała przez okno. Na ulicy stał chłopak w czarnej bluzie z wymalowaną flagą USA. Patrzył prosto na jej okno. Chyba musiał dojrzeć jej sylwetkę w szybie, bo nagle zaczął wywijać swoją różdżką, a nad nim pojawiły się złote litery: DZIEWCZYNA Z CZARNYMI WŁOSAMI W KRATKOWANEJ SUKIENCE JEST PROSZONA O ZEJŚCIE NA DÓŁ. Molly szybko zasunęła firanki. Usiadła obok Stena. Miał raczej smętną minę.
- Coś cię gryzie? - Zapytała z troską.
- Wiesz... Muszę ci coś powiedzieć.
- No? - Ponagliła go Mo.
- Wyjeżdżam.
Molly zerwała się z miejsca, tak że jej czarne włosy zawirowały w powietrzu.
- Co?!
- Uspokój się, usiądź!
- Dlaczego wyjeżdżasz?! Na ile?
Sten zmarkotniał.
- Na trzy miesiące.
- Ależ, przecież nie zobaczysz nawet naszego Turnieju!
Sten włożył ręce do kieszeni.
- Wiem, ale widzisz... Usiądź, proszę cię.
Tym razem Molly spełniła prośbę. Usiadła i obserwowała go czujnie spod czarnych rzęs.
- Nie mówiłem ci o tym, ale moja matka jest mugolką. Kilka lat temu mój ojciec nas opuścił. Tak po prostu. Teraz... Spotkali się z matką. Chcą do siebie wrócić. Ja... nie wiem co z tego wyjdzie, ale ojciec prosił, żebym również przyjechał do domu. Rozmawiał już z Dumbledorem. Dostałem "urlop". - Roześmiał się raczej smutno.
- Rozumiem. - Molly objęła go ręką i wtuliła się w jego ramię. Przypomniała sobie swoich kochających ją rodziców. Zrobiło jej się przykro. Sten wyjął coś z kieszeni.
- Mam tu coś dla ciebie, żebyś zawsze o mnie pamiętała.
Molly wzięła do ręki mały przedmiot. Była to bransoletka. Do każdego ogniwa przymocowany był brelok. Spojrzała uważnie i roześmiała się.
- Ależ to nasza historia! Ten pierwszy przedstawia gitarę - na koncercie pierwszy raz cię zobaczyłam. A ten drugi to kubek kakao - pijam go, jak podszedłeś do mnie, gdy pokłóciłam się z... - Przerwała nagle.
- Z Willem. Wiem o tym. - Uśmiechnął się.
- A to gałązka rabarbaru. Haha, takie jest nasze hasło do domu Gryffindoru. A to czarna sukienka - miałam ją na sobie na pierwszej randce z tobą.
Siedzieli tak do wieczora i odgadywali, co oznaczają poszczególne przedmioty. Potem poszli do karczmy w Hogsmeade i zjedli pizzę. Długo spacerowali korytarzami Hogwartu. Ale Sten musiał w końcu wyjechać. Pocałował Mo na pożegnanie i powiedział niby to wesoło:
- Będę pisał.
Molly długo patrzyła za znikającymi trzema sylwetkami: Stena i jego rodziców. Usiadła na chodniku i dopiero teraz poczuła, jak strasznie jest zimno. Szczękając zębami pobiegła w kierunku drzwi wejściowych. Ale ktoś już przed nimi stał. Był to ten sam chłopak, którego widziała rano. Zmieniła kierunek, nie miała ochoty teraz z nim gadać. Teraz, gdy Sten wyjechał... Po chwili usłyszała zbliżające się kroki. "Boże, czy on musi teraz za mną łazić?!"
- Cześć, jestem Rett Butler, a ty?
- Czego ty w ogóle chcesz? Chodzisz za mną jak jakieś widmo od samego rana. Daj mi spokój.
- A więc ukochany wyjechał? - Wyszczerzył zęby w ironicznym uśmiechu.
- Skąd wiesz? Zresztą nieważne. Nic nie wiesz o tym, jak jesteśmy blisko ze Stenem. Więc spadaj, jak zamierzasz z tego żartować.
- Ależ, panno Weasley! Bardzo przepraszam.
I znów ten sam ironiczny ton.
- Nawet nie zapytam, skąd znasz moje nazwisko. Bo wiesz co? Nie obchodzi mnie to!
- Z pewnością.
"Boże, czy on czyta w moich myślach, czy co?"
- Może lepiej odprowadzę panią do pokoju. Zimno, jak diabli, a pani jest w sukience.
- Znam drogę do swojego pokoju. - Mruknęła. - I przestań mówić do mnie "pani". To głupie. Nazywam się Molly, a Sten mówi na mnie...
- Mo.
Molly zacisnęła palce i odwróciła się ze zniecierpliwieniem. Nagle usłyszała z góry krzyk:
- Molly, co ty tam jeszcze robisz? Wpadnij do mnie do pokoju, napijemy się kawy!
- To Rose. Muszę iść.
- Jasne, ale zobaczymy się jeszcze?
- Mam nadzieję, że nie.
- A ja mam nadzieję, że tak.
Molly odwróciła się i pobiegła do Hogwartu. Zatrzasnęła Rettowi drzwi przed nosem i pobiegła do pokoju Rose.
(Autorka: Kaśka)
- Coś cię gryzie? - Zapytała z troską.
- Wiesz... Muszę ci coś powiedzieć.
- No? - Ponagliła go Mo.
- Wyjeżdżam.
Molly zerwała się z miejsca, tak że jej czarne włosy zawirowały w powietrzu.
- Co?!
- Uspokój się, usiądź!
- Dlaczego wyjeżdżasz?! Na ile?
Sten zmarkotniał.
- Na trzy miesiące.
- Ależ, przecież nie zobaczysz nawet naszego Turnieju!
Sten włożył ręce do kieszeni.
- Wiem, ale widzisz... Usiądź, proszę cię.
Tym razem Molly spełniła prośbę. Usiadła i obserwowała go czujnie spod czarnych rzęs.
- Nie mówiłem ci o tym, ale moja matka jest mugolką. Kilka lat temu mój ojciec nas opuścił. Tak po prostu. Teraz... Spotkali się z matką. Chcą do siebie wrócić. Ja... nie wiem co z tego wyjdzie, ale ojciec prosił, żebym również przyjechał do domu. Rozmawiał już z Dumbledorem. Dostałem "urlop". - Roześmiał się raczej smutno.
- Rozumiem. - Molly objęła go ręką i wtuliła się w jego ramię. Przypomniała sobie swoich kochających ją rodziców. Zrobiło jej się przykro. Sten wyjął coś z kieszeni.
- Mam tu coś dla ciebie, żebyś zawsze o mnie pamiętała.
Molly wzięła do ręki mały przedmiot. Była to bransoletka. Do każdego ogniwa przymocowany był brelok. Spojrzała uważnie i roześmiała się.
- Ależ to nasza historia! Ten pierwszy przedstawia gitarę - na koncercie pierwszy raz cię zobaczyłam. A ten drugi to kubek kakao - pijam go, jak podszedłeś do mnie, gdy pokłóciłam się z... - Przerwała nagle.
- Z Willem. Wiem o tym. - Uśmiechnął się.
- A to gałązka rabarbaru. Haha, takie jest nasze hasło do domu Gryffindoru. A to czarna sukienka - miałam ją na sobie na pierwszej randce z tobą.
Siedzieli tak do wieczora i odgadywali, co oznaczają poszczególne przedmioty. Potem poszli do karczmy w Hogsmeade i zjedli pizzę. Długo spacerowali korytarzami Hogwartu. Ale Sten musiał w końcu wyjechać. Pocałował Mo na pożegnanie i powiedział niby to wesoło:
- Będę pisał.
***
Molly długo patrzyła za znikającymi trzema sylwetkami: Stena i jego rodziców. Usiadła na chodniku i dopiero teraz poczuła, jak strasznie jest zimno. Szczękając zębami pobiegła w kierunku drzwi wejściowych. Ale ktoś już przed nimi stał. Był to ten sam chłopak, którego widziała rano. Zmieniła kierunek, nie miała ochoty teraz z nim gadać. Teraz, gdy Sten wyjechał... Po chwili usłyszała zbliżające się kroki. "Boże, czy on musi teraz za mną łazić?!"
- Cześć, jestem Rett Butler, a ty?
- Czego ty w ogóle chcesz? Chodzisz za mną jak jakieś widmo od samego rana. Daj mi spokój.
- A więc ukochany wyjechał? - Wyszczerzył zęby w ironicznym uśmiechu.
- Skąd wiesz? Zresztą nieważne. Nic nie wiesz o tym, jak jesteśmy blisko ze Stenem. Więc spadaj, jak zamierzasz z tego żartować.
- Ależ, panno Weasley! Bardzo przepraszam.
I znów ten sam ironiczny ton.
- Nawet nie zapytam, skąd znasz moje nazwisko. Bo wiesz co? Nie obchodzi mnie to!
- Z pewnością.
"Boże, czy on czyta w moich myślach, czy co?"
- Może lepiej odprowadzę panią do pokoju. Zimno, jak diabli, a pani jest w sukience.
- Znam drogę do swojego pokoju. - Mruknęła. - I przestań mówić do mnie "pani". To głupie. Nazywam się Molly, a Sten mówi na mnie...
- Mo.
Molly zacisnęła palce i odwróciła się ze zniecierpliwieniem. Nagle usłyszała z góry krzyk:
- Molly, co ty tam jeszcze robisz? Wpadnij do mnie do pokoju, napijemy się kawy!
- To Rose. Muszę iść.
- Jasne, ale zobaczymy się jeszcze?
- Mam nadzieję, że nie.
- A ja mam nadzieję, że tak.
Molly odwróciła się i pobiegła do Hogwartu. Zatrzasnęła Rettowi drzwi przed nosem i pobiegła do pokoju Rose.
(Autorka: Kaśka)