poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział III

Rose otworzyła oczy. Na zewnątrz była piękna pogoda. Promienie porannego słońca wpadały przez szyby okien do pokoju. Dziewczyna leniwie się przeciągnęła. "Która godzina?"- Zapytała samą siebie sięgając po zegarek. "Za dziesięć dziewiąta- Pomyślała ze strachem- Za dziesięć minut eliksiry." Błyskawicznie zerwała się z łóżka, chwyciła swoje ubrania i w mgnieniu oka wciągnęła je na siebie. Stanęła przed lustrem i zaczęła szczotkować włosy. Co jak co, ale włosy zawsze musiała mieć idealnie ułożone. Szybko wpakowała podręcznik do torby i wybiegła z pokoju. Ostatnią rzeczą, na którą miała teraz ochotę było spóźnienie na lekcje. Przypomniała sobie wczorajszą kłótnię ze Scorpiusem. "Teraz będę musiała patrzeć na niego przez całą godzinę"- Pomyślała ze złością. Ręka dalej bolała ją od "liścia", którego zasadziła Ślzigonowi w policzek. Żałowała tego co zrobiła, ale trudno, stało się. Przyspieszyła kroku. "Dlaczego ten głupi loch musi być na samym dole?"- Pomyślała pożądnie zdenerwowana.
- Może dlatego, że to jest loch- Usłyszała za sobą ironiczny głos. Odwróciła się i zobaczyła nad sobą unoszącego się w powietrzu Irytka.
- Ale skąd ty... A z resztą, nie ważne- Powiedziała i zbiegła ze schodów.
Kiedy przybiegła pod klasę nie zobaczyła już nikogo na korytarzu. Silnym szarpnięciem otworzyła drzwi i wpadała do środka.
- Panna Rose Weasley?- Zapytał profesor Snape sprawdzając obecność.
- Jestem- Krzyknęła zdyszana Rose. Snape zamknął zeszyt, podniósł wzrok na dziewczynie i splótł ręce.
- Co ty sobie wyobrażasz dziewczyno?- Zapytał z pogardą- Minęło pięć minut lekcji, a ty jeszcz nie siedzisz na swoim miejscu.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Siadaj.
Rose w tej chwili zdała sobie sprawę, że jedyne wolne miejsce w całej sali jest obok Scorpiusa. "Tylko nie to".
- Mam ci wysłać specjalne zaproszenie?- Zapytał profesor z ironią. - Siadaj.
- Nie ma wolnego miejsca- Odparła. Snape popatrzyła na nią ze złością. Rose nie chciała mieć kłopotów więc skierowała się do ławki Scorpiusa. Usiadła na wolnym krześle, przesunęła się na sam kraj stolika i zaczęła wypakowywać swoje rzeczy. Snape stuknął różdżką o tablicę i natychmiast pojawiła się notatka. Wszyscy zaczęli pilnie przepisywać. Rose zauważyła, że odkąd usiadła blondyn jej się przyglądał. Zmarszczyła czoło i syknęła w jego stronę.
- Co się tak patrzysz- Zapytała ze złością.
- Ładnie wyglądasz- Odpowiedział szelmowsko Ślizgon. Rose zrobiła zdziwioną minę i zaczęła pisać.
- Na dzisiejszej lekcji zajmiemy się przyrządzaniem Eliksiru Spokoju- W sali rozległ się głęboki głos Snape'a- Eliksir ten uśmierza lęk i łagodzi niepokój. Sprawia też, że osobie, której się go poda, jeśli była z kimś skłócona zapomina o kłótni.
- Chyba ci go podam- Szepnął Scorpius do Rose.
- Spróbował byś- Odparła dziewczyna.
Chłopak chciał coś powiedzieć, ale usłyszał pełne niezadowolenia chrząknięcie Snape'a. Wyprostował się i zaczął udawać skupionego na słowach nauczyciela.
- Może panna Weasley odpowie nam na moje pytanie?- Usłyszała ironiczny głos profesora- Jaki jest najważniejszy składnik tego eliksiru?
"A skąd ja to mam wiedzieć?"- Zapytała ze złością samą siebie. Popatrzyła na Scorpiusa pytająco, ale Ślizgon wzruszył tylko ramionami.
- Ej, Rose- Usłyszała szept Molly- Kamień księżycowy.
- Kamień księżycowy...- Powiedziała Rose- panie profesorze.
Snape zrobił zdziwioną minę, ale już nic więcej nie powiedział.
- Dzięki- Szepnęła Rose w kierunku Molly.
- Nie ma za co- Usłyszała głos Scorpiusa. Chłopak szelmowsko się do niej uśmiechnął. Rose popatrzyła na niego ze złością. Rękę zacisnęła w pięść. Ślizgon odsunął się od niej na bezpieczną odległość.
- No co?- Zapytał niewinnym głosem.
 
***
 
Rose kipiała złością. Molly, która szła obok niej wyglądała tak, jakby za chwilę miała wybuchnąć śmiechem.
- Jak on mnie denerwuje- Szeptała Rose- Jak on mnie denerwuje...
- Ale chyba i tak go lubisz- Powiedziała z uśmiechem Molly.
- Nie dość, że spóźniłam się na lekcje to gdyby nie ty dostałabym T z odpowiedzi.
- Nawet nie wiesz jak to śmiesznie wyglądało jak się kłóciliście.
- Domyślam się- Powiedziała Rose. Widać było, że złość zaraz jej przejdzie.
- Jak myślisz, kogo wybiorą z naszego domu do Turnieju?- Zapytała niespodziewanie Molly.
- Oczywiście, że nas- Odparła Rose z uśmiechem. Kuzynka roześmiała się.
- Taak... Z pewnością- Powiedziała Molly- Myślę, że z Ravenclawu pójdzie Mary Jones.
- No... niezła jest- Odparła Rose z uśmiechem- Idziesz ze mną do biblioteki?
- Nie. Idź sama- Odparała kuzynka- Idę się pouczyć. Spotkamy się wieczorem.
- Ok, jak chcesz- Rose wzruszyła ramionami i ruszyła w kierunku biblioteki. Na korytarzach plątało się pełno uczniów ze szkół, które przybyły na Turniej. Rose z zachwytem spoglądała na uczniów z USA. Pomyślała, że gdyby nie chodziła do Hogwartu to chciałaby uczyć się właśnie w tej szkole. Przed drzwiami do biblioteki zauważyła Williama Snape'a. Chłopak zatrzymał się i popatrzyła na nią z łobzuzerskim uśmiechem.
- Pozdrów swoją śliczną kuzynkę- Szepnął. Rose uśmiechnęła się do siebie. "Niektórzy chłopcy są bardzo dziwni"- Pomyślała otwierając drzwi. W środku nie było nikogo oprócz pani Pince. Rose od razu ruszyła w kierunku regału ze swoimi ulubionymi książkami. Już po pięciu minutach zdecydowała się na jedną, która leżała na najwyższej półce. Wycelowała w nią różdżką i szepnęła dzisiaj poznane zaklęcie.
- Accio.
Książka wpadła jej prosto w ręce. Za nią posypało się kilka innych książek.
- Auć- Rose złapała się za głowę. Jedno z grubych tomów spadło jej na głowę. Dziewczyna podniosła książkę z ziemi. Na wierzchu złotymi literami wyryty był tytuł: "Tajemnice Hogwartu". "Chyba jednak wezmę tą"- Pomyślała zaciekawiona tytułem. Kiedy wyszła z biblioteki od razu zaczęła ją kartkować. "Zakazane miejsca, Serce Hogwartu, Ain Eingarp, Pokój Życzeń"- Przeczytała spis treści. Oglądając książkę ruszyła w kierunku wieży Gryffindoru.

                                                                                                                                             
***

Obudziła się po północy. Śnił jej się bardzo dziwny sen. Razem z Molly szły przez błonia zamku w kierunku Zakazanego Lasu. W lesie panował półmrok. Obie, Rose zupełnie nie wiedziała dlaczego szły w kierunku miejsca, w którym jeszcze nigdy nie były. W tym momencie zobaczyły przed sobą coś strasznego, ale Rose nie wiedziała co. Potem znów spokojnie zasnęła.
                               
***

- Rose, wstawaj- Darła się w niebo głosy Molly- Zaraz się spóźnimy.
- Co? Gdzie?- Zapytała przecierając oczy.
- Już nie chcesz być szukającą Gryffindoru?
- Quidittch- Pacnęła się ręką w czoło- Totalnie zapomniałam.
- Ciekawe tylko czemu.
Po półgodzinie obie były gotowe. Zabrały swoje miotły (każda miała najnowszy model Błyskawicy) i ruszyły korytarzem na błonia. Niestety przed wyjściem z zamku spotkały Ślizgonki,  Cruellę i Katie.
- Hahaha- Zaśmiały się udawanym śmiechem.
- Wy na prawdę myślicie, że ktoś będzie chciał w swojej drużynie takie...- Zamyśliła się na chwilę Cruella- takie niezdary ja wy.
- Zamknij się- Powiedziała ze złością Molly. Ślizgonki wybuchnęły śmiechem.
- Cruello, przecież w Gryffindorze są same niezdary- Odparła rozbawiona Katie.
- Powiedziałam zamknij się!!- Krzyknęła zdenerwowana Molly.
Rose ze spokojem wyciągnęła różdżkę z kieszeni szaty i wycelowała bez słowa w Crullę.
- Silienco!
Cruella sprawiała wrażenie wystraszonej. Chciała coś, powiedzieć, ale z jej ust nie wydobywały się żadne dźwięki.
- To było mocne- Powiedziała Molly, po czym wycelowała swoją różdżkę w Katie.
- I kto tu jest niezdarą- Zapytała z wyższością. Kuzynki wybuchnęły śmiechem. Kiedy doszły na boisko do quidittch'a Rose zobaczyła tam osobę, którą najmniej spodziewałaby się tam zobaczyć. Jakieś dziesięć metrów nad ziemią pewien jasnowłosy chłopak korzystał z nieobeconości pani Hooch i popisywał się przed wszystkimi latając na miotle.
-Z pewnością zostanie przyjęty do drużyny Slytherinu- Powiedziała szeptem Molly. Rose pomyślała, że Ślizgon na prawdę świetnie lata.
- Ten też jest niezły- Odparła patrząc w stronę nadlatującego Gryfona, Marcusa Wood'a. Po chwili pojawiła się pani Hooch i zaczęła sprawdzać wszystkich uczniów. Niektórzy na przykład Mario Reddy w ogóle nie potrafili latać, a co dopiero unieść się na wysokość kilku metrów. Byli też i tacy, którzy byli po prostu wspaniali.
Po trzech godzinach Rose mogła pochwalić się tytułem szukającego, a Molly obrońcy Gryffindoru. Scorpius i William przeszli obok nich dumni jak pawie. Blondyn został szukającym Slytherinu, a brunet jednym z pałkarzy.
- Super- Powiedziała z entuzjazmem Molly- Jutro pierwszy trening.
- Będzie niezła zabawa- Odparła zadowolona Rose- Chodź nad jezioro. Jestem padnięta.
 
(Autorka: Kinia)

2 komentarze:

  1. Super rozdział! Cieszę się, że doszedł tak szybko. Bardzo podobał mi się wątek Rose i Scoriusa, dzieje się! Poza tym, jeśli Rose i Molly są w drużynie Gryfonów, to znaczy, że zmierzą się z Marą! Hihi, będzie niezły mecz.
    Zapraszam do mnie na kolejny rozdział:
    http://klaus-mikaelson-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział.
    Ciekawa o co poszło, Rose i Scorpiusowi.

    OdpowiedzUsuń

U nas zasady są proste:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
NIE HEJTUJ!
NIE SPAMUJ!
KOM = KOM
OBS = OBS
Miłego czytania! Buziaki. ;*