Molly stała na scenie w Sali Prób Orkiestry. Właśnie miała jeden ze swoich (jakże licznych) gorszych dni i denerwowało ją zupełnie wszystko.
Dzisiaj rano Snape odjął Gryffindorowi dziesięć punktów, bo Mo "przez przypadek" przewróciła swój kociołek z eliksirem rozdymającym, który natychmiast zalał całą podłogę w klasie.
Nieszczęścia chodzą parami, więc na dodatek w tej właśnie chwili do sali wszedł Dumbledore i wszystko opacznie zrozumiał.
Pół godziny wysłuchiwała męczącego kazania dyrektora w jego prywatnym gabinecie, a na koniec dostała nakaz doprowadzenia sali do poprzedniego, czystego stanu. I tu też musiała oczywiście popełnić gafę.
Z początku, pod ironicznym okiem Snape'a, szorowała podłogę tradycyjnym sposobem - czyli wodą z magicznym detergentem. Za chwilę jednak, znudziło jej się ciągłe schylanie, więc gdy nauczyciel nie patrzył, wyjęła z kieszeni różdżkę, chcąc wszystko doprowadzić do ładu jednym marnym zaklęciem. Już miała zacząć szeptać, gdy Snape chwycił ją za ramię.
Tak się wystraszyła, że przy wypowiadaniu zaklęcia wszystko pogmatwała i z jej różdżki wypłynął jakiś dziwny szary płyn o niezbyt miłym zapachu.
I znów dostała skierowanie do gabinetu dyrektora. Dumbledore mówił mniej więcej: "Co się dzisiaj z panią dzieje, panno Weasley? Dwa razy pod rząd być ukaranym? To chyba nowy rekord..." Wtedy Mo, zamiast ugryźć się w język, powiedziała: "Przepraszam, ale muszę się z panem nie zgodzić. Rekord pobił mój tato i wujek Fred." To wyczerpało siły dyrektora. Kazał jej odejść i przemyśleć sprawę w jej własnym pokoju na piętrze. McGonagall zamknęła jej "więzienie" na klucz, żeby Molly mogła w spokoju pomyśleć na temat swojego zachowania.
Nie posiedziała w nim długo. Uchylone okno kusiło ją coraz bardziej. W końcu nie wytrzymała i spokojnie zeszła na dół po parapetach okien, żeby w końcu znaleźć się w Sali Prób Orkiestry. Za chwilę miał zacząć się koncert, więc próbowała trochę się wyluzować i rozśpiewać. Co z tego, gdy perkusista nie mógł wyczuć rytmu, a flecistka fałszowała jej nad uchem? Czemu jak zwykle musiała wszystkich poprawiać? I czemu, ach czemu do jasnej Anielki, nie było przy niej najlepszego gitarzysty na świecie - Stena Westeda?!
***
"Call it magic
Call it true
I call it magic..." Mocny, ciepły alt Molly odbijał się od ścian sali prób. Nagle rozległo się czyjeś pukanie i w drzwiach pojawiła się niespodziewana postać.
- Rett? Co ty tu robisz, u diaska? - Zapytała nieco zniecierpliwiona Mo. Instrumentaliści rozeszli się, widząc, że mogą sobie zrobić krótką przerwę.
- Cześć Mo. - Rzucił luzacko Rett, rozglądając się po sali. - Za ile koncert?
- Za godzinę i kwadrans. Zdaje mi się... - Rzekła kwaśno. - Że nie kupiłeś biletu.
- Czyżby? - Wyciągnął z kieszeni dwa pomięte bilety. "Dwa." - Pomyślała Mo z ciekawością.
Wzruszyła ramionami, nie dając za wygraną.
- Hm, nie wyobrażałam sobie, żeby takie typy jak ty chodziły na prawdziwe koncerty. - Wypuściła z ust ciętą ripostę.
Rett roześmiał się. Miał miły śmiech, donośny i ciepły, zupełnie nie pasujący do jego ironicznej osobowości. Wziął do ręki czarny kosmyk włosów Molly i zakręcił go sobie na palcu. Wyrwała mu się i przez chwilę Rett myślał, że uderzy go w twarz. Nie zrobiła jednak tego, tylko uniosła wysoko głowę, i zmierzyła go ostrym spojrzeniem. Jej twarz wyrażała minę pod tytułem: "Nie będę się zniżać do twojego poziomu." Rett poczuł się niepewnie.
- E... Hmmm... - Zaczął, ale rozdrażniona Mo odwróciła się na pięcie. Dogonił ją i powiedział sucho:
- Do zobaczenia na koncercie Molly Weasley. - W jego głosie zabrzmiała niepokojąca nutka, ale Mo nie zwróciła na to uwagi.
- Do zobaczenia. - Odrzekła chłodno i wziąwszy do ręki mikrofon, wrzasnęła:
- Zbierać się leniuchy! Teraz generalna próba!
Gdy Rett zatrzasnął drzwi, zdecydowała się na jeden śmiały krok. Podeszła do lustra, wzięła do ręki jeden czarny kosmyk włosów i mruknęła do siebie:
- Ta, coś z tym trzeba zrobić...
***
"It's magic, you know,
never believe in so."
Molly zakończyła porywającą nutą. Publiczność wstała. Molly roześmiała się, zrobiło jej się naprawdę miło. Tylko czemu nie było tu Retta? Jedno miejsce stało puste... Jedno - to należące do Retta. Ale nie przejmowała się tym. Teraz dopiero poczuła, jak bardzo go nie znosi. Jeden chłopak rzucił na scenę bukiet kwiatów, za co odwdzięczyła mu się uśmiechem. A Rose siedziała w pierwszym rzędzie i patrzyła z przerażeniem na Mo, a raczej na jej WŁOSY!
Były w kolorze głębokiego blondu, końcówki zaś były barwy morskiej. Mo było z tym doprawdy do twarzy, ale... taka metamorfoza?! Tak nagle?! I to bez uzgodnienia z Rose?!
***
W tym czasie na zapleczu karczmy w Hogsmeade odbywało się niezbyt miłe spotkanie. Przy zakurzonym stoliku siedział barczysty mężczyzna w kapturze. Wyraz jego twarzy nie zapowiadał nic dobrego. Bębnił palcami o stolik, na którym leżała jego różdżka i kieliszek pełen mocnego trunku. Można było sądzić, że jest sam. Ale nie był. Tuż przed nim, wyprostowany jak struna, stał pewien chłopak ubrany w bluzę z flagą USA.
- Zawiodłeś mnie Rett. - Odezwał się mężczyzna siedzący przy stole, na co chłopak wzdrygnął się, jakby przeszedł go prąd elektryczny.
- Ojcze... - Zaczął, lecz rozmówca uderzył pięścią w stół.
- Milcz! Myślałem, że lepiej cię wychowałem. Nigdy nie kochałeś nikogo, prawda? Nie zdradzałeś własnych uczuć. Sądziłem, że tak pozostanie. Myślałem, że będziesz taki, jak ja.
Rett spuścił głowę i patrzył w ziemię. Słowa ojca przeszywały go do głębi, jak rozżarzone sztylety.
- Ale nie! Powierzyłem ci łatwe, choć ważne zadanie. Gdybyś je wykonał, stałbyś się moim najwierniejszym zastępcą. A teraz...
- Ojcze! - Przerwał mu zrozpaczony Rett. - Spełniłem twoje żądanie. Opisałem ci dokładnie wygląd Weasleyówny. Niska, czarna, ubrana w stylu emo, wyraziste, czerwone usta...
- Problem tkwi w tym, synu... - Zaczął jego ojciec, a jego głos drżał z irytacji. - Że żadna z dziewcząt nie pasowała do tego opisu. Siedząc na tym przeklętym koncercie, lustrowałem dokładnie wszystkie wokalistki, instrumentalistki, a nawet siedzące obok mnie uczennice. I wiesz co? Musiałeś się pomylić.
- Ależ ja rozmawiałem z nią wiele razy. Mo miała być główną wykonawczynią. Miała zaśpiewać chyba z tuzin piosenek.
Ojciec wstał i podszedł do niego. Spojrzał Rettowi w twarz.
- Kłamiesz. Główna wokalistka miała jasne, blond włosy i ubrana była w krótką sukienkę w grochy.
Rett zamilkł. Rozważał w myśli słowa ojca.
- Niestety, nadszedł czas, aby powierzyć moje zadanie komuś, kto wykona je natychmiast. Odpowiedzialnemu, młodemu człowiekowi, którego chyba znasz. On nie zna uczuć. Przyprowadzi do mnie Molly Weasley. Nie będę się już sam fatygował, aby śledzić tę przeklętą dziewczynę. On zrobi to za mnie.
Pan Butler pstryknął palcami, a w drzwiach pojawiła się wysoka postać. Zbliżyła się do niego i dopiero wtedy Rett mógł dokładnie zobaczyć jej rysy twarzy.
-Dean. - Mruknął z nienawiścią.
- Witaj Rett. Znów nawaliłeś, co? Panie Butler... - Zwrócił się do ojca Retta. - Może pan na mnie liczyć. Wrócę za parę chwil. Razem z nią...
- Doskonale, Dean. Powodzenia. Nie spuszczaj jej z oka.
Dean skinął głową i wyszedł. Rett, nie pożegnawszy się z ojcem, wybiegł za nim. Nie mógł pozwolić na sukces Deana. Postara się go wyprzedzić.
(Autorka: Kaśka)
- Zawiodłeś mnie Rett. - Odezwał się mężczyzna siedzący przy stole, na co chłopak wzdrygnął się, jakby przeszedł go prąd elektryczny.
- Ojcze... - Zaczął, lecz rozmówca uderzył pięścią w stół.
- Milcz! Myślałem, że lepiej cię wychowałem. Nigdy nie kochałeś nikogo, prawda? Nie zdradzałeś własnych uczuć. Sądziłem, że tak pozostanie. Myślałem, że będziesz taki, jak ja.
Rett spuścił głowę i patrzył w ziemię. Słowa ojca przeszywały go do głębi, jak rozżarzone sztylety.
- Ale nie! Powierzyłem ci łatwe, choć ważne zadanie. Gdybyś je wykonał, stałbyś się moim najwierniejszym zastępcą. A teraz...
- Ojcze! - Przerwał mu zrozpaczony Rett. - Spełniłem twoje żądanie. Opisałem ci dokładnie wygląd Weasleyówny. Niska, czarna, ubrana w stylu emo, wyraziste, czerwone usta...
- Problem tkwi w tym, synu... - Zaczął jego ojciec, a jego głos drżał z irytacji. - Że żadna z dziewcząt nie pasowała do tego opisu. Siedząc na tym przeklętym koncercie, lustrowałem dokładnie wszystkie wokalistki, instrumentalistki, a nawet siedzące obok mnie uczennice. I wiesz co? Musiałeś się pomylić.
- Ależ ja rozmawiałem z nią wiele razy. Mo miała być główną wykonawczynią. Miała zaśpiewać chyba z tuzin piosenek.
Ojciec wstał i podszedł do niego. Spojrzał Rettowi w twarz.
- Kłamiesz. Główna wokalistka miała jasne, blond włosy i ubrana była w krótką sukienkę w grochy.
Rett zamilkł. Rozważał w myśli słowa ojca.
- Niestety, nadszedł czas, aby powierzyć moje zadanie komuś, kto wykona je natychmiast. Odpowiedzialnemu, młodemu człowiekowi, którego chyba znasz. On nie zna uczuć. Przyprowadzi do mnie Molly Weasley. Nie będę się już sam fatygował, aby śledzić tę przeklętą dziewczynę. On zrobi to za mnie.
Pan Butler pstryknął palcami, a w drzwiach pojawiła się wysoka postać. Zbliżyła się do niego i dopiero wtedy Rett mógł dokładnie zobaczyć jej rysy twarzy.
-Dean. - Mruknął z nienawiścią.
- Witaj Rett. Znów nawaliłeś, co? Panie Butler... - Zwrócił się do ojca Retta. - Może pan na mnie liczyć. Wrócę za parę chwil. Razem z nią...
- Doskonale, Dean. Powodzenia. Nie spuszczaj jej z oka.
Dean skinął głową i wyszedł. Rett, nie pożegnawszy się z ojcem, wybiegł za nim. Nie mógł pozwolić na sukces Deana. Postara się go wyprzedzić.
***
Rett zaczaił się obok pokoju Mo. Na razie nie było widać na horyzoncie "myśliwego" - Deana. "Przeklęty Dean!" - Skomentował w myśli młody Butler, czując, że na samo wspomnienie wysokiego chłopaka ogarnia go wściekłość.
Drzwi do pokoju Molly otworzyły się i na progu stanęła śliczna blondynka. Popatrzyła pytająco na Retta.
- Eee... Cześć. Chyba pomyliłem pokoje.
- Nie sądzę. - Odparła blondynka i wybuchnęła śmiechem. Ten ironiczny śmiech...
- Mo?! - W głosie Retta brzmiało niedowierzanie.
- Tak, Rett, to ja. Aż tak źle wyglądam?
Rett popatrzył na nią ze zwykłą sobie ironią, ale w myśli stwierdził, że Mo wygląda teraz po prostu nieziemsko.
- Wyglądasz świetnie. Ale... - Rzekł po chwili zastanowienia. - Czy dziś na koncercie miałaś już tę fryzurę?
- Oczywiście. - Odparła beztrosko, machnąwszy ręką.
Rett popatrzył na nią zgnębiony.
- Co jest? - Zapytała dziwnie.
- Nic. - Powiedział cichym, zupełnie nie pasującym do niego głosem.
Wtem zza węgła wychylił się obcy, czarnowłosy chłopak w kapturze. W ręku trzymał jakieś zawiniątko.
- Dean... - Szepnął do siebie Rett.
- Kto? - Zapytała niepewnie Mo.
Rett spojrzał na nią uważnie. Zmarszczył brwi, a żyły wyskoczyły mu na skronie. Zacisnął zęby i syknął w jej stronę:
- Uciekaj, Mo, uciekaj!
Molly nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Zobaczyła w ręku Deana długi sztylet i dostrzegła jak Rett rzuca się na niego i próbuje wyrwać mu broń. Odwróciła się na pięcie i zaczęła biec. Nie odwracając się usłyszała jeszcze czyjś zduszony okrzyk i któryś z chłopaków upadł na ziemię. Pytanie tylko... który?
(Autorka: Kaśka)
Swietny rozdział, ale, czy ty musisz mnie tak torturować?! Jak mogłas zakończyć w takim momencie? Zastanawiam się, który z nich oberwał sztyletem i znów mam nadludzkie przeczycie, że było to Rett. Poza tym, te włosy Molly są sliczne, chociaż ja osobiscie skłaniałabym się tylko do turkusowych końcówek. Blond do mnie nie pasuje, ale jak widać po przykładzie Molly, ładnemu we wszystkim ładnie. Przyznam, że na początku denerwował mnie ten chamski Rett, ale po tym rozdziale, zyskał dużo w moich oczach :)
OdpowiedzUsuńKurczę, jak Ty bosko piszesz :O
OdpowiedzUsuńCzytałem wiele fanfiction jeśli chodzi o HP, ale te wymiata :)
Masz wielki talent, pisz dalej :)
Weny i wesołych wakacji :)
mlwdragon.blogspot.com
historiaadam.blogspot.com
OdpowiedzUsuńmasz super wygląd bloga jest przejrzysty i ładny:)
bardzo zainteresowała mnie twoja notka :)
Pozdrawiam i życzę miłych wakacji i sukcesów w blogowaniu
.................................
moze obs za obs daj znac u mnie na blogu:)
Mój blog klik
Fajnie jest czytać takie opowiadania, które siedzą w wyobraźni i są wylewane na blog ;) Piszesz w wyraźny sposób, i mimo, że tekst jest długi, miło się czyta ;) moze dodajemy do obs? Ja Ciebie dodaję, bo podoba mi się Twoje pisanie i muszę nadrobić zległości :D
OdpowiedzUsuńjak obserwować? nie widzę tej opcji :D
UsuńJuż dodałam ten przycisk ;*
OdpowiedzUsuńWitaj. Odwdzięczam się tobie A bardzo szczery komentarz. No więc. .. błędów żadnych nie znalazłam. Nie wiem czemu te dziwne przerwy pomiędzy opowiadaniami bohaterów zmyliły mnie. Mount zdaniem sam pomysł przeskoków jest bardzo fajny, jednak mogłabyś bardziej rozwinąć uczucia postaci . Sam rozdział był trochę za krótki według mnie bo czułam że akcja za szybko się toczy. Sam pomysł genialny. ( a Dean jest boski) :-) Zapraszam ponownie na moje blogi:
OdpowiedzUsuńprostodogwiazd.blogspot.com
zaczytanapobrzegi.blogspot.com
Świetny blog :) Bardzo mi się podoba :) http://hogwart-oczami-kate.blogspot.com zapraszam do obserwowania mojego bloga :)
OdpowiedzUsuńTwój jest ciekawy, dlatego postanowiłam go zaobserwować :*
Będę czytać :)
Bardzo fajnie, blog taki... ,,czysty", nie wiem jak to określić inaczej ;) i przyjemnie się czyta, naprawdę miłe zaskoczenie. ;)
OdpowiedzUsuńGdy pojawi się nn możesz mnie poinformować - na 100% wpadne
Świetne.
OdpowiedzUsuńCzemu zakończyłaś w tak ciekawym momencie? ;___;