niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział IX

- Rose, Dumbledore nie będzie na nas wiecznie czekał- Zawołała lekko
zdenerwowana Molly- Pospiesz się.
- Już idę... Momencik.
- Mówisz tak już od dobrych piętnastu minut- Mruknęła Molly.
- Słyszałam- Odparła wesoło Rose zbiegając po trzeszczących schodach w
dormitorium. Miała na sobie krótką, czerwoną sukienkę w czarne groszki
i czarne balerinki; włosy układały się falami na plecach. Dziewczyna
uśmiechnęła się do kuzynki. Molly też wyglądała ślicznie. Biała
bluzka, fioletowa spódniczka i te białe włosy z turkusowymi
końcówkami. Rose nadal nie mogła przyzwyczaić się do wyglądu kuzynki
po wczorajszej metamorfozie.
- Nareszcie- Powiedziała Molly i obie ruszyły w kierunku komnaty, w
której miało odbyć się spotkanie uczestników Turnieju Trójmagicznego.
Na korytarzu pełno było podekscytowanych uczniów. Kiedy mijały gabinet
Flich'a, Molly gwałtownie skręciła do niewielkiego pomieszczenia,
które, jak się po chwili okazało było niezbyt ładnie pachnącym
schowkiem na miotły.
- Co ty robisz, Molly?- Zapytała Rose potykając się na metalowym wiaderku.
- Widziałaś tego chłopaka, który szedł w naszą stronę?- Odpowiedziała
pytaniem na pytanie Molly zatykając nos.
- Widziałam- Rose zrobiła zdziwioną minę- Mario Reddy?
- No właśnie.Uczepił się mnie jak rzep psiego ogona i ciągle wypytuje
mnie o jakąś Krukonkę- Powiedziała Molly strzepując kurz ze spódnicy.
- Przypominam ci, że miałaś opowiedzieć mi o tym przystojnym brunecie
z HMS- Przypomniała Rose zdejmując z włosów pajęczynę- Ale może
najpierw stąd wyjdźmy. Wiesz... Schowek na miotły to nie jest dobre
miejsce na rozmowy.
- Ok... A tak swoją drogą to ciekawe kiedy Flich ostatnio tu zaglądał-
Odparła Molly przekraczając stertę brudnych szmat.
- To jak on ma na imię?- Zapytała kuzynkę Rose, kiedy obie znalazły
się na korytarzu.
- Rett Butler... Odparła Molly, po czym opowiedziała kuzynce jak
chłopak kilka razy ją zaczepiał.
- Mogłaś wysłuchać co ma ci do powiedzenia- Stwierdziła Rose, kiedy
Molly skończyła opowieść- Może po prostu mu się podobasz.
Dziewczyna zignorowała ostatnią uwagę.
- Zastanawia mnie tylko- Ciągnęła Molly- Skąd on tyle wie.
Rose zrobiła pytającą minę.
- Po pierwsze- Molly zaczęła wyliczać- wie jak mam na imię i nazwisko.
Szczerze mówiąc nawet mu się nie przedstawiłam- Molly uciszyła Rose,
która chciała coś powiedzieć- Po drugie wiedział, że jesteś moją
kuzynką. A po trzecie- Zrobiła efektywną pauzę- Wiedział, że chodziłam
ze Stenem.
- To rzeczywiście jest dziwne- Stwierdziła Rose.
- Teraz będzie najlepsze- Ciągnęła Molly- Wczoraj przyszedł do mnie
kiedy ty byłaś na treningu. Nie wiedziałam zupełnie o co mu chodziło,
był jakiś taki...zdenerwowany. Wtedy pojawił się jakiś obcy chłopak w
kapturze. Rett rzucił się na niego, a mi kazał uciekać. Któryś z nich
upadł...- Molly zaczerpnęła powietrza- Tamten w kapturze miał sztylet.
- Dopiero teraz mi to mówisz!?- Rose nie wytrzymała- Molly... mogło ci
się coś stać...
- Rose... spokojnie, nic mi nie jest- Molly starała się ją uspokoić-
Wszystko w porządku.
Rose nie miała wcale zamiaru się uspokajać, ale stanęła wraz z kuzynką
przed drzwiami komnaty. Silnym szarpnięciem otworzyła drzwi sali.
- Witam panny Weasley- Powitał je Dumbledore- Wygląda na to, że
jesteśmy w komplecie... Pora zaczynać. Cieszę się, że wszyscy do nas
dotarli na czas. Pan minister wszystko wam wyjaśni.
Po słowach dyrektora do sali wszedł bardzo młody, wysoki, jasnowłosy
mężczyzna w bardzo eleganckim, czarnym garniturze. Ministrem Magii
okazał się nie kto inny, a bardzo dobrze wszystkim znany Dracon
Malfoy, były uczeń Hogwartu. Powiódł wzrokiem po wszystkich uczniach i
szeroko się uśmiechnął. Scorpius popatrzył po zebranych wzrokiem
mówiącym mniej więcej tyle: „To mój ojciec jest Ministrem Magii, jest
szefem wszystkich szefów w ministerstwie. Nikt mi nie podskoczy”. Rose
uśmiechnęła się do niego. Na początku uczestnicy dowiedzieli się, że
Turniej Trójmagiczny odbędzie się JUŻ za dwa dni, że w pierwszym
zadaniu będzie sprawdzana ich odwaga i męstwo oraz, że muszą przejść
pierwsze zadanie jeśli chcą nadal uczestniczyć w Turnieju. Potem jakaś
kobieta o blond włosach i w okularach zaczęła ich ustawiać do zdjęcia
i krzyczeć coś w stylu: „Nie wierćcie się, kochaneczki. Jak dobrze
pójdzie to jutro będziecie na okładce „ Proroka Codziennego”. Rose z
trudem powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem widząc jej
nadaremne próby ustawienia takiej bandy.  W końcu dyrektor pozwolił im
wrócić do swoich dormitoriów. Wszyscy odetchnęli z ulgą.



***



Następnego dnia Rose i Molly siedziały w dormitorium nad książkami.
Obie zastanawiały się jakie Dumbledore przygotuje im pierwsze zadanie.
Rose wiedziała, że na pewno nie będzie łatwo. Zdawała sobie sprawę, z
tego, że są osoby o wiele lepsze od niej. Pomyślała, że byłby wielki
wstyd, gdyby ona i Molly odpadły już przy pierwszym zadaniu. Obie
chciały przed południem jak najlepiej się przygotować, więc ćwiczyły
jeszcze dodatkowe zaklęcia, które mogłyby im pomóc.
-Rose- Nie wytrzymała Molly- Musi być jakiś sposób żebyśmy dowiedziały
się jakie jest pierwsze zadanie.
- Chyba niestety nie ma- Odparła Rose- To jest niezłe.
Molly pochyliła się nad książką z zaklęciami.
- Zaklęcie powoduje..
- Molly, już wiem- Rose gwałtownie jej przerwała- Masz jeszcze uszy
dalekiego zasięgu ze sklepu twojego taty?- Zapytała z nadzieją w
głosie.
Na twarzy Molly pojawił się łobuzerski uśmieszek. Wiedziała o czym
myśli kuzynka. Szybko podbiegła do swojego kufra, chwilę w nim
grzebała i stanęła przed Rose z małym pudełkiem w rękach. Obie
wiedziały, że muszą się pospieszyć, bo właśnie w tej chwili w
gabinecie dyrektora trwało spotkanie przed Turniejem. Dziewczyny
pobiegły korytarzem prowadzącym do gabinetu Dumbledore'a. Miały
szczęście po po drodze nie spotkały ani Flich'a, ani żadnego z
nauczycieli. Zobaczyły tylko Irytka, który kiedy je zobaczył zaczął
przeraźliwie wrzeszczeć. W końcu stanęły przed posągiem czarownicy.
Rose popatrzyła na Molly.
- Kajmakowe eklerki- Szepnęła Molly. Po ostatnich wizytach u dyrektora
znała hasła na bieżąco. W środku musiało odbywać się spotkanie i zza
zamkniętych drzwi dobiegały odgłosy żywo prowadzonej rozmowy. Kuzynki
schowały się w bezpiecznym miejscu. Molly zaklęciem umieścił ucho przy
drzwiach. Po chwili było słychać prowadzoną rozmowę.
-... są zbyt niebezpieczne.
-... moim zdaniem smoki są odpowiednie- Usłyszały głos Dracona
Malfoy'a- To zadanie ma być trudne profesorze. W końcu to jest Turniej
Trójmagiczny... Bez nerwów. A teraz państwo wybaczą... Obowiązki w
ministerstwie wzywają.
- Molly, zabieramy się stąd- Szepnęła Rose.
- Jaka szkoda, że nie przyszłyśmy wcześniej- Odparła z żalem Molly.
- Przynajmniej wiemy, że w pierwszym zdaniu smoki wystąpią w roli
głównej- Powiedziała Rose.
- Nadal nie wiemy jednak na czym dokładnie ma polegać zadanie.
- Chyba już się nie dowiemy- Rose popatrzyła na Molly- Myślisz, że
powinnyśmy powiedzieć innym uczestnikom?
- Masz na myśli Scorpiusa i Willa?- Zapytała z uśmiechem Molly.
- Nie koniecznie- Odparła Rose.
- Myślisz, że nam ktoś by powiedział?- Zapytała Molly- Bo nie wydaje mi się.
Rose wzruszyła ramionami i obie dziewczyny ruszyły przygotować się do
dormitorium.

***

- Panny Weasley- Profesor McGonagall weszła do pokoju wspólnego
Gryffindoru- Proszę do mnie... Za moment rozpocznie się Turniej
Trójmagiczny... Chodźcie za mną.
Kuzynki posłusznie podążyły za McGonagall. Rose popatrzyła na Molly.
Wiedziała, że kuzynką, pomimo wesołego uśmiechu na jej twarzy targają
nerwy. Nie było się czemu dziwić. Ona też się bała. I to jak.
Zastanawiała się jak długo wytrzyma. Podobnie jak Molly bardzo chciała
wygrać. Cieszyła się, że będą tam we dwie. Kiedy mijały gabinet
Snape'a, wyszedł z niego profesor prowadząc dwóch Ślizgonów. Snape
zaczął rozmawiać z McGonagall. Chłopacy zostali w tyle czekając na
dziewczyny. Scorpius przysunął się bliżej Rose. Uśmiechnął się
łobuzersko i poprawił kołnierzyk białej koszuli wystającej z szaty.
- Powodzenia- Szepnął.
- Dzięki- Odparła wesoło Rose- Przyda się- Dodała markotnie.
- Będzie dobrze... Dacie radę- Poklepał ją po plecach. Dziewczyna
uśmiechnęła się do niego.
- Ekhem... Panie Malfoy...- Usłyszeli głos Snape'a- Proszę za mną.
Scorpius posłał jej jeszcze jeden uśmiech po czym zniknął. Rose
zobaczyła jak William zalotnie puścił oczko do Molly, a ta szeroko się
do niego uśmiechnęła. McGonagall wprowadziła kuzynki do obszernego
namiotu dla uczestników Turnieju. W środku znajdował się Minister
Magii, Dracon Malfoy, który na widok syna szeroko się uśmiechnął.
Zebrali się też opiekunowie domów oraz dyrektor. No i jeszcze ta
kobieta w jaskrawozielonym żakiecie z aparatem w ręku. Rose rozejrzała
się po innych uczestnikach. Wszyscy mieli wystraszone miny. Nikt, poza
Rose i Molly (przynajmniej one tak sądziły) nie miał pojęcia co ich
czeka na zewnątrz. „Minister pewnie palnie teraz mówkę i się zacznie”-
Pomyślała Rose. Ręce trzęsły się jej z zimna (albo ze strachu). Molly
też sprawiała wrażenie wystraszonej. Rose rzuciła spojrzenie w
kierunku Scorpiusa. Blondyn stał obok ojca z dumną i obojętną miną. W
cale nie sprawiał wrażenia zmartwionego czy wystraszonego. To samo
wrażenie sprawiał William z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Dyrektor
ukłonił się w stronę Malfoy'a. Kobieta z aparatem w ręku ustawiła
wszystkich uczestników do zdjęć, robiąc przy tym więcej hałasu niż
Irytek grasujący nocą po korytarzach Hogwartu.
- Panno Skeeter- Rozległ się głos Dracona Malfoy'a- Proszę bez
zbędnych ceregieli... Chcielibyśmy rozpocząć Turniej.
Kobieta poprawiła okulary i z nadąsaną miną opuściła namiot.
- A więc pora zaczynać- Powiedział Dumbledore- Witam wszystkich
serdecznie... Miny macie niektórzy nie za ciekawe... Będzie dobrze-
Uśmiechnął się ciepło i zmierzwił włosy Williamowi- Za moment
podejdziecie do pana ministra by wylosować hmm... coś z czym zaraz
będziecie musieli się zmierzyć. Zapraszam po jednej osobie z pary.
Rose popatrzyła na Molly.
-Ty idź- Zaproponowała Rose.
- Nie, Rose- Molly pokręciła głową- Ty idź- Powiedziała i popchnęła
kuzynkę do przodu.
Rose była trzecia w kolejce. Pierwszy stał Scorpius, a ona była tuż za
dziewczyną z Ravenclawu, Mary Jones McRoad. Blondyn podszedł do ojca,
włożył rękę do skórzanego woreczka. Kiedy wyciągnął rękę jęknął
żałośnie.
- Czarny hebrydzki- Stwierdził minister. Dumbledore podszedł do
Scorpiusa i przyjrzał się smokowi.
- Gratuluję panie Malfoy. „Ciekawe czego”- Pomyślała Rose bojąc się co
ona wylosuje. Następna w kolejce była Krukonka, Mary Jones.
- Długopysk Portugalski.
Dziewczyna pisnęła, bo malutki smoczek na jej ręce ugryzł ją w palec z
którego popłynęła niewielka stróżka krwi.
- Spokojnie panno McRoad- Uspokoił ją dyrektor. Rose odwróciła się do
Molly. Kuzynka uśmiechnęła się do niej zachęcająco. „Ciekawe na
jakiego potwora trafimy”- Pomyślała i podeszła do Malfoy'a.  Ten,
zupełnie nie wiedziała dlaczego lekko się do niej uśmiechnął. Rose
drżącą rękę wsadziła do skórzanego woreczka i poczuła lekkie ukłucie.
Na jej dłoni poruszał się mały, czerwony i okropnie kolczasty smok.
- Ogniomiot Kataloński- Minister przyjrzał się zwierzęciu.
- Panie ministrze...
- Dyrektorze, spokojnie- Przerwał Dumbledore'owi  Malfoy.
Zszokowana Rose podeszła z gadem do Molly. Smok wypuścił z nozdrzy
potężną chmurę ognia. Molly głucho jęknęła.
- No to mamy problem- Szepnęła.
Rose kiwnęła głową. Do ministra podchodziły kolejne osoby. Adam
Digorry z Hufflepuffu wylosował norweskiego kolczastego, chłopak
któremu Rose przyglądała się podczas zebrania w Wielkiej Sali
chińskiego ogniomiota, a jakaś dziewczyna w zupełnie białych włosach
walijskiego zielonego. Kiedy każda para stała już ze swoim gadem
Dumbledore wyszedł na środek i zaczął objaśniać na czym ma polegać
pierwsze zadanie.
- Każdy z was wylosował przeciwnika, z którym za moment się zmierzy-
Dyrektor uśmiechnął się do wystraszonych uczniów- Smok będzie strzegł
wejścia do jaskini, która jest w pewnym sensie labiryntem... W środku
ukryty jest niewielki kuferek, w którym znajduje się podpowiedź, która
jest niezbędna do przejścia przez drugie turniejowe zadanie.
Pamiętajcie, że smok wcale nie będzie jedyną przeszkodą- Dumbledore
popatrzył po wszystkich znad okularów połówek- Na wykonanie tego
zadania macie półtorej godziny... Tak więc życzę powodzenia- Dyrektor
odwrócił się w ruszył w kierunku wyjścia- A i jeszcze jedno... Pod
żadnym pozorem nie zbaczajcie ze ścieżki w jaskini- Popatrzył po
zebranych znacząco- bo wtedy sami na pewno stamtąd nie wyjdziecie.
- To żeś nas pocieszył- Rose usłyszała szept Williama- Nie ma co.
W namiocie zostali tylko uczniowie i „babka z aparatem” jak nazwał ją
jeden z chłopców. Wszyscy szeptali z podniecenia, ale i ze strachu.
- Rose, masz jakiś pomysł?- Zapytała nerwowo Molly.
- Tak- Próbowała uśmiechnąć się Rose- Wiejmy stąd... A tak serio to nie.
Rozmowę przerwał im donośny głos Dracona Malfoy'a.
- Witamy państwa na kolejnym Turnieju Trójmagicznym. W tym roku mamy
dwa razy więcej uczestników...
Rose nie usłyszała dalszej części przemowy, bo zza namiotu dał się
słyszeć ryk smoka, który zagłuszył wszystkie rozmowy.
- Zapraszamy ucznia z Happy Magician School, Karola Hamiliton'a- W
końcu minister zaczął Turniej- Uczeń  wystąpi sam, ponieważ Rett
Butler, drugi reprezentant tej szkoły nagle zniknął.
Z namiotu wyszedł wysoki chłopak z lekko kręconymi, ciemnymi włosami.
Tłum głośno zaczął klaskać, kiedy wyszedł. Po pół godzinie znów
rozległ się głos Malfoy'a.
- Niestety reprezentant  Happy Magician School nie ukończył pierwszego
zadania...
- Ciekawe co mu się stało?- Po namiocie przeszedł szmer zaciekawienia.
- Teraz kolej na uczniów z Magician School for Ambitious Students,
Btent'a Tarleton oraz Sally Munroe.
Dziewczyna z długim warkoczem opadającym na ramię wzięła głęboki
oddech. Chłopak podał jej różdżkę i oboje wyszli z namiotu. Rozległ
się głośny aplauz. Po chwili usłyszeli głośny ryk smoka i poczuli
nieprzyjemny zapach siarki. Było bardzo dobrze widać jak smok zatacza
ogromne okręgi nad namiotem. Rose popatrzyła na Scorpiusa i Williama.
Cicho szeptali między sobą z przebiegłymi minami. „Pewnie układają
plan”- Pomyślała Rose, po czym zwróciła się do Molly.
- Może my też obmyślmy jakiś plan.
Molly kiwnęła głową.
- Mam pomysł... Posłuchaj.


***

W końcu przyszedł czas na uczniów z Hogwartu. Rose zaczynała coraz
bardziej się denerwować, zresztą to samo było widać po Molly.
- Zapraszamy uczniów ze Slytherinu...
Scorpius i William w ogóle nie sprawiali wrażenia wystraszonych.
Wyszli z namiotu na luzie i z ironicznymi uśmiechami na twarzach.
Musieli się tam bardzo popisywać, bo zebrany tłum co chwilę piszczał,
gwizdał i wrzeszczał. Rose była bardzo ciekawa jakich zaklęć i
wariactw użyli do pokonania smoka. Po półtorej godziny rozległ się
głośny aplauz, co było oznaką zwycięstwa Ślizgonów nad gadem. W końcu
przyszło to, co było nieuniknione.
- Uczennice z Gryffindoru, Rose i Molly Weasley.
Kuzynki mocno się uścisnęły i wyszły z namiotu. Przywitały je głośne
oklaski. Obok nauczycieli i gości z ministerstwa siedzieli uczestnicy,
którzy nie czuli się źle,i ci których nie trzeba było odesłać do pani
Pomfrey. Rose rozglądnęła się dookoła. Po jej lewej stronie znajdowało
się ciemne przysłonięte kamieniem wejście do jaskini. Nie zobaczyła
nigdzie smoka.
- Molly, gada nigdzie nie widać... Szybko do jaskini.
Molly pobiegła pierwsza, wycelowała różdżkę w głaz, który zasłaniał
wejście po czym krzyknęła:
- Confringo.
Trafiony kamień rozbłysł pomarańczowym światłem i roztrzaskał się na
milion kawałków. Dziewczyna zadowolona ze swojego dzieła nie zauważyła
 skradającego się za nią ogromnego, krwawoczerwonego smoka. Odwróciła
się, żeby pokazać Rose wejście do jaskini. Wtedy zobaczyła gada i
zaczęła krzyczeć spanikowana.
- To smok- Wyszeptała- Rose, to smok!!
- Expelliarmus- Rose wycelowała od tyłu w smoka różdżkę. Ogniomiota
trafionego zaklęciem wyrzuciło w powietrze i kilka razy zakręciło nim
wokół własnej osi. Smok zniknął na chwilę za horyzontem. Kuzynki nie
wiedziały, że na smoka nie wystarczy jedno zaklęcie oszałamiające.
Tłum krzyczał i klaskał.
- Dobra robota... Chyba im się podobało- Powiedziała Molly z
uśmiechem- Wchodzimy?- Zapytała wskazując wejście do jaskini.
- Wchodzimy- Odparła Rose wchodząc do jaskini. W tym momencie
nadleciał, nie dając za wygraną ognisty smok i zaczął ziać ogniem
przykrywając nim całą jaskinię. W środku zrobiło się niemiłosiernie
duszno i gorąco. Molly wychyliła się na moment z jaskini z różdżką
przed sobą.
- Drętwota- Krzyknęła celując w olbrzymiego gada, który momentalnie
opadł nieruchomo na ziemię. W jaskini było bardzo ciemno. Kuzynki w
tym samym momencie zaświeciły magiczne światło. Zrobiło się odrobinę
jaśniej. Dziewczyny szły ostrożnie, ponieważ cała droga składała się z
ostrych, drobnych kamieni. Nagle usłyszały cichy zgrzyt. Ktoś, lub coś
nieudolnie skradało się w ich stronę. Stwór głośno posapywał, a co
gorsza wydzielał  bardzo nie ładny zapach. Kiedy podszedł na tyle
blisko, że oświetliło go światło kuzynki aż jęknęły z obrzydzenia.
Przed nimi stał mały, brzydki i pokraczny stwór. Miał duże, żółte zęby
z których ciekła ślina oraz duże, wyłupiaste oczy. Okręcony był jakąś
starą szmatą, która była podziurawiona w kilku miejscach.
- Eee... Molly- Rose szeptem zwróciła na siebie uwagę kuzynki- To
goblin- Molly popatrzyła na kuzynkę z niedowierzaniem- Czytałam o tym.
- Wiem- Odparła Molly- Są szybkie, obleśne i agresywne...- Nie
dokończyła, bo to co powiedziała musiało rozwścieczyć stwora, który
ruszył na obie z całym impetem na jaki było go stać. Dziewczyny
stanęły jak wryte. Pierwsza otrząsnęła się Rose i wycelowała w niego
różdżkę.
- Conjunctivitis.
Nie wiedziała dlaczego użyła zaklęcia oślepiającego; czemu akurat to
przyszło jej do głowy. Oślepiony goblin potknął się o wystający
kamień, wpadł na skalną ścianę i zataczając się wpadł do niewielkiego
jeziorka.
- Myślisz, że się utopił?- Zapytała cicho Rose.
- No coś ty- Odparła wesoło Molly- Ile mamy jeszcze czasu?
- Godzinę i dziesięć minut. Pospieszmy się.
Kuzynki ruszyły ścieżką przed siebie. Do końca zostało im nie wiele
czasu, a one musiały jeszcze  przeszukać prawie całą jaskinię. Po
jakichś dziesięciu minutach marszu stanęły przed wybuchającym co parę
sekund, wulkanem z wrzącą lawą. Kiedy podeszły bliżej zrobiło się
potwornie gorąco i duszno. Rose otarła czoło na które momentalnie
wystąpiły krople potu. Molly zrobiła to samo.
- Ciekawe jak teraz przejdziemy?- Zapytała Rose- Usmażymy się tutaj.
- Nie martw się... - Molly podrapała się po głowie w zamyśleniu-
Chwileczkę... A może to tylko iluzja... Zaraz.
Kilka razy okrążyła ogromny kamień, po czym uśmiechnęła się do Rose.
- Deletrius.
Wulkan z lawą zaczął nie zachodzić mgłą. Migotał błękitnym światłem i
coraz bardziej stawał się nie widoczny, aż w końcu zupełnie znikł.
- Dobra robota- Rose poklepała kuzynkę po plecach.
- Rose, a może na dnie tej dziury jest ukryta wskazówka- Molly
podeszła bliżej otworu, który jeszcze przed chwilą buchał ognistą
lawą.  Obie ostrożnie, bojąc się, że zaraz wyskoczy na nie kolejny
goblin podeszły do dziury.
- Nic tutaj nie ma- Stwierdziła zawiedziona Molly.
- Jeśli wskazówka znajduje się w tej jaskini to może spróbujemy
zaklęciem... Accio wskazówka- Rose uniosła różdżkę.
Zupełnie nic się nie poruszyło. Jedynie goblin, który dotąd leżał
nieprzytomny wierzgnął nogami rozbryzgując wodę. Z głębi jaskini
wyfrunęło stado nietoperzy, które o mały włos nie wplątały się Rose we
włosy.
- Wiesz... Dumbledore chyba przewidział coś takiego- Podsumowała
Molly- Musimy same poszukać.
- Mamy już tylko pół godziny- Rose popatrzyła na zegarek.
Przez pewien odcinek drogi Gryfonki szły spokojnie i nic nie stanęło
im na przeszkodzie. Nagle ni stąd, ni zowąd pojawiła się przed nimi
delikatna, czarna poświata. W powietrzu można było wyczuć woń wilgoci
i starości. Mgła oplotła dziewczyny dookoła. Powoli zaczęła przybierać
nieokreślone kształty aż w końcu przeobraziła się w mężczyznę w
długim, czarnym płaszczu, z kruczoczarnymi włosami i trupio bladą
twarzą. Kiedy rozwarł wargi w okropnym uśmiechu ukazały się spiczaste
zęby ociekające krwią. Wampir odsłonił płaszcz i za jego plecami
ukazał się niewielki kuferek. „To tam na pewno jest ukryta wskazówka”-
Pomyślała Rose. Gwałtownie uniosła różdżkę.
- Expelliarmus- Krzyknęła. Wampir nawet się nie poruszył tylko zaczął
iść w ich stronę powolnym krokiem. Tym razem Molly stanęła przed nim z
różdżką uniesioną ku górze.
- Conjunctivitis- Molly wyglądała na zaskoczoną, że jej zaklęcie nawet
nie drasnęło wampira. Zjawa zbliżała się do nich coraz szybciej. Molly
spojrzała na Rose. Kuzynka bezgłośnie szepnęła: „bogin”. Teraz
wystarczyło przypomnieć sobie jedną z lekcji profesora Lupina.
Dziewczyny już wiedziały co miały robić. Stanęły naprzeciwko wampira,
wyciągnęły różdżki przed siebie i niemal jednocześnie krzyknęły:
- Ridiculus.
Potwór stanął w miejscu z wyciągniętymi w ich stronę spiczastymi
rękami, parę razy zamigotał srebrnym światłem i powrócił do swojej
dawnej, mglistej postaci odsłaniając dębowy kuferek.
- Myślisz, że możemy go tak po prostu otworzyć?- Zapytała Molly.
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że nie mamy innego wyjścia- Odparła Rose.
Obie podeszły do kufra i spróbowały go otworzyć. Wieczko ani drgnęło.
Molly rozglądnęła się dookoła. Po lewej stronie dostrzegła złoty
blask. Podniosła się z ziemi i podeszła do tego miejsca. Znajdował się
tam malutki, złoty kluczyk.  Rose domyśliła się, że otwiera kuferek z
wskazówką.
- Spróbuj tym- Powiedziała podając Rose kluczyk. Dziewczyna przyklękła
i przekręciła klucz. Wieczko ustąpiło. Molly uchyliła je żeby zobaczyć
co jest w środku i w tym momencie ze środka wyłoniły się widmowe
postacie jeszcze bardziej mroczne niż wampir, którego przed chwilą
pokonały. Kiedy tylko się pojawiły Rose poczuła paniczny strach.
Zrobiło jej się okropnie zimno.
- Molly... dementorzy- Wyszeptała ledwo słyszalnym głosem. Kiedy to
powiedziała oczy zaszły jej mgłą. Gwałtowny ból, jaki poczuła w prawej
skroni był niemal tak silny, że dziewczyna o mały włos nie upadła na
ziemię. Chciała zobaczyć co z Molly, czy ona też z każdą chwilą staje
się coraz słabsza. Nigdzie jej nie dostrzegła. Poczuła się samotna i
opuszczona. Ostatkiem sił wyciągnęła różdżkę i wycelowała w potwora.
Wiedziała jakiego zaklęcia powinna użyć, ale na lekcjach nigdy nie
próbowali stwarzać własnych patronusów.
- Expecto Patronum- Szepnęła. Z różdżki nie wyleciał nawet
najmniejszy, srebrny obłoczek. Kątem oka dostrzegła podnoszącą się z
kolan Molly, która również próbowała wyczarować patronusa. Rose
spróbowała jeszcze raz. Znów nic. Ból głowy nasilił się. Dziewczyna
dostrzegła przed sobą przerażającą postać, która unosiła się w jej
stronę.
- Expecto Patronum- Krzyknęła. Tym razem podziałało. Z końca różdżki
wystrzelił snop oślepiającego światła, który po chwili stał się
srebrnym lwem. Zwierzę wbiegło pomiędzy dementorów rozganiając je na
wszystkie strony, po czym kilka razy okrążył klęczące kuzynki i
zniknął.  Rose początkowo nie wiedziała gdzie jest i jak się tam
znalazła. Po paru minutach odzyskała świadomość i pierwsza myśl która
przyszła jej do głowy to pytanie: GDZIE JEST MOLLY? Dziewczyna
rozglądnęła się dookoła. Kuzynka obierała się o ścianę jaskini
pocierając czoło. Rose podbiegła do niej.
- Molly, nic ci nie jest- Spytała troskliwie Rose- Wszystko w porządku.
- Tak... Jest ok- Odparła Molly- Weźmy ten kufer i zabierajmy się stąd.
- Masz rację- Rose objęła kuzynkę- Ten Turniej to jedno wielkie wariactwo.

(Autorka: Kinga)


















14 komentarzy:

  1. Trafiłem na twojego bloga przez przypadek i bardzo mi się spodobał, fajnie piszesz i już nie mogę się doczekać kolejnego zadania <3 + zapraszam na mój blog dopiero zacząłem :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) Chętnie do ciebie wpadnę

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej prosiłaś, aby informować o nowych notkach na http://milosc-niedokonczona.blog.onet.pl pojawiła się tam ważna notka, koniecznie przeczytaj:)
    pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, jaki cudny blog! Bardzo przyjemnie się czyta. ;3 Z pewnością będę tu wchodzić częściej! Z chęcią dodaje się do obserwatorów!
    Jakbyś mogła, to informuj mnie o nowych rozdziałach. Możesz informować mnie na moim blogu ( http://davina-and-zayn.blogspot.com ) lub na mailu ( claudia.swifties01@gmail.com ) ;)
    Pozdrawiam! ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie, po prostu boskie :)
    Masz wielki talent dziewczyno, Twoje opowiadanie wciągnęło mnie na maxa :)
    Weny i udanego pisania :)

    mlwdragon.blogspot.com
    historiaadam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ktoś to w ogóle czyta :)
      Z chęcią do Ciebie zajrzę

      Usuń
  6. zarąbiste skąd bierzesz na to pomysły wejdz na nasz blog noowy-hogwart.blogspot.com/ też fajny

    OdpowiedzUsuń
  7. gupie co to wogóle jest idiotyzm już nigdy tu nie wejde

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkim muszą się podobać nasze opowiadanie, ale skoro Tobie się nie podoba to po co to czytasz?
      a... i popracuj nad ortografią.

      Usuń
    2. Straaasznie się przejęliśmy anonimku. ;) Weź wyjdź i zamknij za sobą drzwi. Nie będziemy tęsknić.

      Usuń
  8. hmmm ... blog wydaje sie bardzo profesjonalnie prowadzony, co jest rzadkością, brawo :)
    http://jestemzoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo fajny blog♥ strasznie wciągneło mnie twoje opowiadanie i czekam na kolejny rozdział♥
    bardzo fajny wygląd bloga taki tajemniczy i wgl :)
    zapraszam tu
    http://mydreamsso.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Wreszcie trafiłam na bloga związanego z Hogwartem ♥ Wygląd samego bloga jest super :) Biorę się do czytania ;)
    zapraszam (jeśli masz chęć) do mnie. piszę własną książkę c:
    pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń

U nas zasady są proste:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
NIE HEJTUJ!
NIE SPAMUJ!
KOM = KOM
OBS = OBS
Miłego czytania! Buziaki. ;*