wtorek, 29 kwietnia 2014


Rozdział XVI
 
- Muszę już wracać, bo Kevin zje mi wszystkie słodycze. - Powiedział Blaise i pokierował się do drzwi. Mara dała mu jeszcze buziaka na pożegnanie. Po dzisiejszym pocałunku Mariette i Blaise odeszli do pokoju Mary gdzie do wieczora przytulali się i rozmawiali o wszystkim i o niczym. Takim właśnie sposobem Mariette dowiedziała się o tym, jak Blaise podbierał swojej mamie, Pansy, jedzenie kiedy była w ciąży tłumacząc to słowami ,,Musisz schudnąć mamusiu". Ale także Ślizgon dowiedział się wielu ciekawych rzeczy. Na przykład, że to właśnie Mara była odpowiedzialna za przyklejenie Filcha do krzesła dwa lata temu. Wredny Filch nie mógł się później odkleić przez kilka dni. Oczywiście Mariette była znana z tego typu żartów (profesor Sprout nazywała ją czasem następczynią Weasley’ów). Ale nikt jej akurat o ten żart nie podejrzewał, bo była wtedy na lekcji transmutacji (zaklęcie duplikujące J). Oczywiście Mara nie uważała tego żartu za jeden z jej najlepszych dowcipów. Niepodważalnie najlepszym jej żartem był ten, gdy pod wpływem jej czaru cały kibelek wyleciał w powietrze wraz z siedzącym na nim Flitwickiem.
Zabini wyszedł właśnie z pokoju Mary. Było sporo po osiemnastej, więc i tak musiałaby już niedługo go wyprosić. Głównie ze względu na dziewczyny, które niedługo powinny wrócić do pokoju i nękać ich natarczywymi spojrzeniami  i żałosnymi tekstami ,,ale także ze względu na ,niezatapialną"  profesor McGonagall, która miała właśnie dyżur. A jak to wśród uczniów i nauczycieli wieści szybko się rozchodzą, więc pani profesor pewnie już wiedziała o zdarzeniach związanych z Marą i Blaisem i szczególnie często zaglądała  do pokoju Mariette. Mara uważała, że po prostu nie chce żeby po Hogwarcie biegał mały Zabini lub mała Mara i właściwie wcale się jej nie dziwiła. I ona i Blaise byli niezłymi ,,aparatami", a co tu dopiero kolejny rozrabiaka. Mariette jednak uważała, że to bezsensowne, bo nie miała zamiaru niszczyć swojego pięknego ciała przez skryte pragnienia jej nowego chłopaka.  Opadła na łóżko oglądając kupione dzisiaj gazety z Zonka. Już miała przed oczami te nieziemskie numery, które odegra z ich pomocą. Oczywiście w tej sytuacji uwzględniła również w nich Blaise’a. Jej rozmyślania przerwał odgłos z trzaskiem otwieranych drzwi.                                               
- Jest nasza Julcia! - Krzyknęły razem Laura i Molly, po brzegi obładowane torbami. Mara spodziewała się po nich zakupowego szaleństwa, toteż kompletnie się nie zdziwiła.
- A gdzie twój Romeo? - Zagadnęła Laura.  Mariette wzdrygnęła się. ,,Romeo i Julia"  kolejny romantyczny kicz jakich nie znosiła.  Puchonka   westchnęła przeciągle. Zapowiada się długa konwersacja.
- Wiesz, przechodziłyśmy obok butiku Frufina i zauważyłyśmy tam piękną suknię ślubną i tak się zastanawialiśmy, czy ci nie kupić? - Dogadywała Molly. Mara opadła na łóżko i przykryła twarz poduszką. Za jakie grzechy ona musi z nimi mieszkać?
- Nie chowaj się, przed miłością się nie schowasz. - Zaśmiała się Laura, a Molly zawtórowała jej. Mara wstała i rzuciła poduszką bez celowania w dziewczyny. Niestety chybiła.
- Słyszałam, że zakochane dziewczyny mają humorki, ale żeby w tak szczęśliwym okresie być tak nerwowym? Nieładnie. - Powiedziała Wesleyówna i zaczęła pocierać palec o palec w pouczającym geście. Mariette dopiero przypomniała sobie, że też ma na nie haka.
- A jak tam ze Stenem i Willem? - Zapytała uśmiechając się tajemniczo. Po chwili zauważyła pocisk lecący w jej stronę. Szybko go złapała i spojrzała na niego. W ręce trzymała książkę pod tytułem ,,Rozdroża miłości".  
- Masz, poczytaj sobie. Akurat dla ciebie- Powiedziała Molly i obie dziewczyny dały jej spokój.
***
Następnego dnia Marę obudziło dziwnie zimne uczucie w uchu.  Odwróciła głowę, by zobaczyć co to. Ku jej przerażeniu ujrzała Aramisa leżącego na poduszce obok, z językiem wsadzonym w głębie jej ucha.
- FUJ!!! - Krzyknęła Mara, zeskakując z łóżka. Sięgnęła po chusteczkę i zaczęła przecierać sobie środek ucha- Ty przebrzydły jaszczurze! - Wrzasnęła w stronę legwana.  To się Aramisowi zdarzyło już któryś raz. Mariette zaprzysięgła sobie teraz, że coś z tym zrobi. No, bo ileż razy można się budzić z językiem swojego pupila w uchu?! Prawidłowa odpowiedź brzmiałaby, że nigdy nie powinno tak być, ale Aramis nie był zwykłym pupilem.
- Mara ,pogięło cię? - Zapytała śpiącym głosem Molly, z trudem podnosząc głowę z poduszki.
- Sorka, śpij dalej. - Powiedziała i usiadła na łóżku. Sięgnęła po swoją piękną różdżkę, z której do teraz była dumna i zwinnym ruchem wyczarowała zaklęcie zegara. 8.27. O dziewiątej Dumbledore zarządził jakiś ważny apel, więc Mariette już zaczęła się zbierać. Po kilku minutach Mara była już gotowa i z uśmiechem wyszła na apel patrząc na Molly i Laurę, które na ostatnią chwilę zbierały się biegając z miejsca na miejsce z prostownicami,  skarpetkami i grzebieniami w dłoniach.
Pogoda była piękna, więc nic dziwnego, że Mariette cieszyła się, że apel odbędzie się na świeżym powietrzu przed barem Madame Rosmerty. Szybko doszła na miejsce i  usiadła na jednej z ostatnich wolnych ławek. Było wyjątkowo cicho, jak na taką ilość uczniów. Mara rozsiadła się na ławce i rozkoszowała ciszą.
- Witam moją boginię! - Krzyknął Zabini dosiadając się do Puchonki i obejmując ją ramieniem.
- To by było na tyle, jeśli chodzi o ciszę. - Mruknęła pod nosem Mara. Nie miała jednak dużo czasu na rozmowę z chłopakiem, bo Dumbledore wyszedł na środek małego placyku, na którym się znajdowali.
- Wiem, że nie jesteście zadowoleni z tak wczesnego apelu, ale ta sprawa czekać nie może. - Zaczął Dumbledore gładząc się po brodzie. - Chciałem wam tylko przedstawić nowego ucznia z wymiany studenckiej który będzie gościł w naszych progach przez dwa następne miesiące. Poznajcie Vassiliego Karkarowa! - Zza budynku wyszedł nieznany Marze chłopak. Wraz z jego przyjściem po pawilonie rozniosły się jęki podnieconych dziewczyn. Nawet Mara patrząc na Vassiliego aż otworzyła buzię ze zdziwienia. Chłopak był uosobieniem ideału. Wysoki, o ciemnej karnacji i brązowych włosach opadających niechlujnie na twarz.  Miał męsko zarysowaną szczękę i piękne regularne rysy twarzy. Był umięśniony, ale nie był osiłkiem. Mariette dałaby sobie rękę odciąć, że zauważyła jak chłopak na nią spogląda. Odpłynęła w marzenia.
- Yhym? - Z rozmyślań wyrwało ją prychnięcie Zabiniego. - Ja tu jestem. Mogłabyś nie ślinić się tak na jego widok ? - Zapytał zamykając Marietcie buzię. Mara natychmiastowo otrząsnęła się. 
- Nie wiem o czym mówisz. - Zbyła go, przybierając normalny wyraz twarzy.
- Tsaaa… - Zironizował jej chłopak. Razem wyszli z pawilonu wchodząc do Trzech Mioteł i zamawiając sobie po piwie kremowym.  Gadali tak chyba z godzinę, jeśli to w ogóle można było nazwać rozmową. Blaise strzelił focha, przez co Mariette przez godzinę przekonywała go, że Vassili wcale jej się nie podobał. Mimo, iż było to kłamstwo. Ale kłamstwa w związku się zdarzają. Wtem do ich stolika podszedł William Snape.
- Blaise, Slughorn ma  do ciebie jakieś wąty. - Powiedział w chłopackim slangu.
- Muszę lecieć kotek. - Powiedział Blaise i wyszedł wraz z Willem z Trzech Mioteł. Mariette zostało jeszcze sporo piwa, więc już w gorszym humorze postanowiła dopić napój i może wyjść do Zonka wydać ostatnie pieniądze. Po chwili samotnego gdybania typu ,,co by było gdyby?", ktoś się do niej dosiadł. Spojrzała w stronę nowego sąsiada i jej wzrok napotkał wzrok Vassiliego. Mara aż drgnęła ze zdziwienia.
- Jestem Vassili, a ty? - Zapytał chłopak.
- Mara. - Odpowiedziała dziewczyna po krótszym wahaniu.
- Mam do ciebie sprawę… - Zaczął chłopak siląc się na nieśmiałość. Mariette jednak od razu rozpoznała, że nie jest ani trochę nieśmiały.
- Wal śmiało. -Zachęciła go Mariette.
- Co powiesz na polowanie na wampiry dziś w nocy?
***
- Nie wierzę, że się na to zgodziłam. Musiałam się upić piwem kremowym. - Narzekała Mara, idąc za Vassilim starą ścieżką Zakazanego Lasu. Podobno nauczyciele wiedzieli, że Vassili poluje na wampiry, ale Mara nie była już tego taka pewna. Już od godziny błądzili po lesie w poszukiwaniu wampirów. Marze już ręka zdrętwiała od ciągłego trzymania kołka w ręce. Poza tym bała się. Vassili wytłumaczył jej co prawda, co ma zrobić z kołkiem w razie, gdyby spotkali wampira, ale Mariette dalej nie czuła się pewna. W końcu nigdy nie polowała na wampira. Ale była również przerażona całym Zakazanym Lasem. Co prawda czasem wymykała się do niego, by zdenerwować Hagrida, ale zawsze w dzień, nigdy w ciemną noc. Tymczasem była pełnia i oprócz wampirów Mara trzęsła portkami na myśl o wilkołakach.
- Też żałuję, że cię zabrałem. Myślałem, że się przydasz, a ty tylko narzekasz. - Uskarżał się Vassili. - W Durmstrangu takich narzekadeł się nawet nie przyjmuje. - Powiedział chłopak, a Mariette zacisnęła mocniej rękę na kołku ze zdenerwowania. Żaden wampir czy wilkołak nie mógł być gorszy od towarzystwa  Vassilisego. Był okropnym arogantem. Mara na tyle zamyśliła się nad okropnym charakterem Vassiliego. że nie zauważyła leżącej na ziemi gałęzi i artystycznie upadła twarzą w błoto.  Nagle Vassili podbiegł do niej. Wątpiła, by chciał pomóc jej wstać, więc coś musiało się stać.
- Nie ruszaj się. Wampir. - Powiedział, a Marze stanęło serce. Bała się okropnie. Spojrzała w stronę wskazaną przez Vassila. Nad martwym centaurem brodzącym we krwi stała wysoka postać. Wszystko wydało się Marze w tej postaci znajome. Coś ją ciągnęło w stronę wampira. Wiedziała, że to nierozważne, ale mimo zaleceń Vassiliego wstała i zaczęła brnąć w stronę postaci. Słyszała za sobą ciche nawoływania Vassiliego, ale nie zwracała na niego uwagi. Była pewna, że zna skądś ciemną postać stojącą w kałuży krwi. Wtem wampir zdał się usłyszeć jej kroki i odwrócił głowę. Z gardła Mary wydobył się niewyraźny krzyk. Nie wierzyła w to, co widzi. Z dwóch ostrych kłów Blaise’a spływała krew….
(Autorka: Ella Nightmare)
 
 
 

6 komentarzy:

  1. O Bożę! Przepraszam strasznie za moje zaległości w czytaniu waszego bloga, ale ostatnio jakoś nie miałam chęci na czytanie czegokolwiek, ale już nadrabiam, wracam do domu (bo w szkole jestem :) ) i zabieram się za czytanie. Dużo tu przybyło podczas mojej nieobecności :) widzę że się coraz bardziej rozkręcacie :) i dziękuję że nie zapomnieliście o odwiedzaniu mojego bloga - jestem bardzo wdzięczna
    ;D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie "O Boże" Prędzej spodziewałabym się gorącego romansu Mary z nieudolnym łowcą wampirów, niż takiego zakończenia.
    Ostatnio,(napływ spostrzegawczości) namacalnym faktem stały się Wasze niesamowite zakończenia. Teoretycznie jeśli czytelnik chciałby zająć się własnymi sprawami, musiałby chyba włożyć sobie waciki do uszu. Ale i tak by nic to nie dało. No, bo jak wacikami powstrzymać szalejące myśli dotyczące wydarzeń z poprzednich rozdziałów? Po prostu nijak.
    Na razie strzelam tylko ogólnikami,a pora przejść do konkretów. Dialogi, do których swoją drogą zawsze miałam słabość, wypadły wyjątkowo realistycznie, a co do opisu Vassili' ego to nie pozostawiono żadnych niedopowiedzeń. Nowy uczeń= nowa szkolna gwiazda. Nie jestem dobra w równianach, ale to chyba poprawnie ułożyłam. Nie ukrywam poczułam maleńkie ukłucie rozczarowania, gdy "nowa gwiazd" odebrała mi resztki wyobrażeń snutych o potencjalnym romansie. Cóż, pozostało mi tylko włożyć te waciki do uszu i czekać na następne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domena nie istnieje, mogę Ci ją ukraść XD Młahahahah!

      Usuń
  4. Zapraszam na mój nowy blog grupowy i mam nadzieję że się dołączycie :)
    http://akademia-anubisa.blogspot.com/
    Opisuje historię nowego pokolenia uczniów z serialu ,Tajemnice Domu Anubisa'.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne. (Późna pora nie sprzyja pisaniu ciekawych komentarzy)
    Mam nadzieję, że to sen Mary.

    OdpowiedzUsuń

U nas zasady są proste:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
NIE HEJTUJ!
NIE SPAMUJ!
KOM = KOM
OBS = OBS
Miłego czytania! Buziaki. ;*