Rozdział XI
Sten prawie wybiegł z pokoju, w pędzie jeszcze zatrzymał się przed lustrem i poprawił włosy. Nie wiedział, iż w pokoju Gryfonów na piętrze, pewna czarna osóbka robi dokładnie to samo. Wbiegł na schody. Zignorował zupełnie dwie blondynki, które mrugnęły do niego okiem i powiedziały niemal jednocześnie:
- Cześć, Sten.
Chłopak zaczął powoli rozumieć, na czym polega życie gwiazdy, a szczególnie gitarzysty. Westchnął ciężko. Przed drzwiami do sali Gryfonów, poprawił jeszcze kołnierz kraciastej koszuli, wyprostował wstążkę na zabranej przez siebie róży i zapukał. Po chwili z obrazu wiszącego na klamce, odezwał się głos:
- Podaj hasło!
- Rabarbar. - Odpowiedział, według wskazań Molly.
Rozległy się oklaski i drzwi otworzyły się, skrzypiąc niemiłosiernie. Sten wzdrygnął się i obiegł spojrzeniem długi hol.
- Ciekawe, gdzie mieszka moja czarna ślicznotka... - Mruknął do siebie pod nosem.
Odetchnął i wszedł "z buta" do pierwszych z brzegu drzwi. Rozległ się wrzask jakichś dziewcząt, które właśnie mierzyły sukienki. Sten szybko wycofał się i podążył ze smętną miną do kolejnych drzwi. Na szczęście nie musiał zaglądać, bo zza rogu korytarza wyszła ubrana w kraciastą sukienkę Molly.
- Sten! - Krzyknęła do chłopaka, który właśnie zamierzał wejść do pokoju nr 223. Odwrócił się gwałtownie. Gdy spojrzał na Molly, twarz jego nabrała wyrazu szczerego zachwytu. Cwana dziewczyna założyła ręce za plecy i zaczęła przestępować z nogi na nogę, niby to zmieszana.
- To co, może wejdziesz? Przedstawię ci moją kuzynkę Rose.
I zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, wepchnęła go prawie do pokoju nr 244. Sten rozejrzał się. Pokój był jakby podzielony na dwie części. Prawa strona była idealnie wysprzątana i właśnie w rogu tej części siedziała brunetka, trzymająca w ręku książkę.
- Molly wróciłaś...! - Zaczęła, zobaczywszy kuzynkę, nagle spojrzała na Stena. Na jej twarzy pojawił się nieznaczny, ironiczny uśmiech.
- Wiesz, Albus miał tu być za chwilę, poczekam na niego na zewnątrz. - Rzuciła szybko.
- Dzięki. - Mruknął Sten, a ona mrugnęła porozumiewawczo i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Molly poczuła, że za chwilę wybuchnie śmiechem. Cała scena wydała jej się groteskowa. Niedbale wskazała ręką na zawalony ciuchami stolik, na "swojej" części i rzuciła:
- Może usiądźmy? Co tak będziemy stać.
Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Sten dostrzegł, że Molly ma bardzo ładne oczy, w których mrugały iskierki ciekawości? Radości? Szaleństwa? Sam nie wiedział. Wiedział tylko tyle: oczy miała śliczne. Molly rzuciła okiem na różę, którą Sten trzymał w ręku i zapytała obojętnie:
- Co zamierzasz zrobić z tą różą?
- Słucham? - Zapytał, nie bardzo rozumiejąc.
- Zapytałam, dla kogo jest ta róża.
Dopiero wtedy Sten przypomniał sobie o kwiatku, który do tej pory kurczowo ściskał w ręku. Zarumieniony z powodu własnego niedbalstwa, mruknął:
- Eee... Tak w zasadzie, to ona jest dla ciebie.
- Naprawdę? O... Jak miło z twojej strony. - Powiedziała, aż za bardzo ucieszona. Wzięła do ręki kwiatek i zbliżyła go do twarzy.
- Ślicznie pachnie. Dziękuję.
- Nie ma sprawy. - Sten poczuł, że za gardło zaczyna mu chwytać nieśmiałość. Nigdy nie był na randce z dziewczyną, a już na pewno nigdy nie marzył, że usiądzie z nim przy stoliku osóbka tak ładna jak Molly. Kołysała ona teraz zabawnie nogami i patrzyła na niego. Na jej buzi zaczął się pojawiać przecudny, choć nieco ironiczny uśmiech. Sten poczuł, że musi coś powiedzieć. TYLKO CO?!
- Eee... Ładną masz tę sukienkę.
- Sukienkę? A... To nie moja... Pożyczyłam ją od Rose. Nosimy takie same rozmiary.
"Nie trafiłem" - pomyślał nieco zaniepokojony Sten. - "Jak tak dalej będę się czaił, to ona nigdy nie zostanie moją dziewczyną". Po chwili zebrał myśli. "Chcesz ją, Sten? Naprawdę chcesz?" - Jakiś uparty głos kłócił się z nim w głowie. "Chcę". - Pomyślał i nie myśląc nad tym, co robi objął Molly ramieniem i musnął wargami jej policzek. Dziewczyna roześmiała się.
- Nie pozwoliłam. - Rzuciła, ale było widać, że jest zadowolona.
- Posłuchaj mnie Molly... - Zaczął już śmiało, a ona zapytała z nadzieją w głosie:
- Tak chłopaku z gitarą?
Znów roześmieli się oboje. Sten zrozumiał nareszcie, że z nikim nie czuje się tak dobrze jak z tą zadziorną, czarną dziewczyną, która teraz patrzyła na niego z ciekawością.
- Ja wiem, że znamy się bardzo krótko, ale... - Zaczął.
I w tym momencie rozległ się z dołu okropny wrzask i za chwilę głos profesor Sinistry:
- Proszę wszystkich uczniów o bezzwłoczne zejście na dolny korytarz. Prędko!
- O co chodzi? - Szepnęła do Stena zdezorientowana Molly, ale podniosła się z miejsca. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i wpadła przez nie rozdygotana i blada Rose.
- Chodźcie szybko!
- Co się stało? - Zapytał Sten, ze zdziwieniem obserwując zachowanie Rose.
- Coś strasznego...
***
Sten i Molly trzymając się za ręce stali u wejścia do damskiej łazienki. Wpatrywali się tępo w martwe ciało jednej z uczennic - Elizabeth, leżącego przed drzwiami. Tłum uczniów sam nie wiedział, co ma robić. Niektóre dziewczęta płakały, chłopacy klęli pod nosem lub obejmowali szlochające panienki, niektóre osoby histerycznie się śmiały... Molly nie robiła nic. Stała sztywno. Czuła chłód. Miała wrażenie jakby jej dusza uleciała w powietrze z powrotem do domu, do taty...
- Molly. Wszystko OK? - Usłyszała jak z zaświatów zatroskany głos Stena. Nie odezwała się. Nie miała siły. Zacisnęła mocno dłoń na ręce Stena. "Dlaczego po prostu nie mogę się rozbeczeć?" - Pytała się w duchu. Jak przez mgłę zobaczyła jeszcze krew na podłodze i martwe źrenice jasnowłosej Elizabeth. Pobladłymi wargami wyszeptała bezwiednie:
- Do domu...
Sten pochylił się nad nią i delikatnie podniósł jej twarz za podbródek, by na niego spojrzała.
- Co mówisz, Molly? - Zapytał.
- Chcę do domu...
W tym momencie poczuła się tak, jakby świat zawirował w błyskawicznym tempie. Potem nie czuła już nic...
***
- Molly kochanie... Proszę mnie puścić! Co pan sobie myśli?! Przyszłam odwiedzić kuzynkę! Proszę się odsunąć! - Wrzeszczała Rose przed wejściem do skrzydła szpitalnego. Niestety przed drzwiami stał Flich i rozpędzał tłumy gapiących się, ciekawskich uczniów.
- Nie wejdziesz. - Rzekł złośliwie woźny. - Nie masz prawa. Profesor McGonagall zajmuje się tą czarnulą, nikt nie może jej przeszkadzać.
- Ja mogę! - Wrzasnęła i przecisnęła się przez szparę w drzwiach. Flich w tym momencie złapał ją za ramię.
- Już ja sobie porozmawiam o tobie z dyrektorem. Najpierw nocne wycieczki z tą twoją towarzyszką, teraz buntowanie się przed drzwiami! Idziemy! - Szarpnął ją gwałtownie, a w tym momencie z tłumu wyszedł Sten.
- Proszę ją zostawić! My chcemy tylko zobaczyć, jak czuje się nasza... przyjaciółka... - Dokończył niepewnie.
Flich wytrzeszczył oczy.
- Jacy MY? No nie, najpierw ta mała, teraz ty! Mam was wszystkich dość! Idziemy! - Szorstko chwycił chłopaka i Rose za ramiona i pociągnął ich do gabinetu dyrektora Dumbledore'a.
***
Molly ukradkiem wstała z łóżka i korzystając z nieobecności profesor McGonagall, wymknęła się ze skrzydła szpitalnego. Przed drzwiami nie było już Flicha. "Dziwne..." - Pomyślała, ale nie zamiarzała się nad tym faktem dłużej zastanawiać. Najważniejsze, to odnaleźć Rose i Stena. Nie wiedziała, co się stało pod drzwiami łazienki, ale chyba zemdlała. Zresztą nieważne! Teraz czuła się już dobrze, tylko nogi jakoś nie chciały nieść jej naprzód. W głowie też się jej trochę kręciło, ale co tam! Musi znaleźć kuzynkę i chłopaka! No... W sumie PRAWIE chłopaka, ale to nie robiło różnicy. Dopiero po wyjściu na korytarz, zauważyła, że zapomniała butów i jest ubrana w koszulę nocną. "Pewnie profesor McGonagall myślała, że jeszcze tam zostanę, trochę się zdziwi..." - Pomyślała zadowolona z siebie. W holu zobaczyła przechodzącą obok jakąś Krukonkę, która zmierzyła ją dziwnym spojrzeniem. "Pewnie wyglądam prześmiesznie, ale trudno" - Przemknęło Molly przez myśl.
- Hej! - Zaczepiła przechodzącą. - Nie wiesz, gdzie jest Sten Wested i Rose Weasley?
Krukonka zadarła głowę do góry.
- Ja tam się z nimi nie przyjaźnię, ale... - Nachyliła się do ucha Molly. - Słyszałam, że te gagatki są teraz w gabinecie dyrektora, bo chcieli bezprawnie dostać się do skrzydła szpitalnego.
- Dzięki. - Mruknęła Molly i zaczęła biec w kierunku gabinetu. Jej bose stopy uderzały twardo o podłogę. W sumie nie wiedziała, co chce zrobić, ale musiała dostać się do Dumbledore'a i jakoś to wszystko odkręcić.
***
W tym czasie w gabinecie nadal trwała niezbyt przyjemna rozmowa. Rose i Sten siedzieli na krzesłach wyprostowani ze wzrokiem wbitym w stół, a Dumbledore i obecny na rozmowie zupełnie przez przypadek Snape patrzyli na nich uważnie. (Nauczyciel od eliksirów trochę złośliwie).
- No mówcie! - Zapytał Snape pochylając się nad nimi. - Po co poleźliście do skrzydła szpitalnego?
Nie odpowiedzieli nic. Dalej uparcie patrzyli w stół.
- Wiedzieliście o zakazie wstępu? - Zapytał nieco łagodniej niż Snape, dyrektor.
Dwie głowy kiwnęły potakująco.
- To po co tam poszliście? Gadaj! - W tym momencie Snape zwrócił się prosto do Stena.
Na twarzy Stena zaczął się pojawiać bezczelny uśmiech.
- Co się śmiejesz? Czyżby ta sytuacja była taka śmieszna? Po co poszliście do tej Weasley'ówny?
Sten wziął głęboki oddech i z tym samym bezczelnym uśmiechem, powiedział ironicznie:
Sten wziął głęboki oddech i z tym samym bezczelnym uśmiechem, powiedział ironicznie:
- Nie wiem dlaczego Rose tam poszła, ale ja udałem się do "tej Weasley'ówny", dlatego, że ją kocham.
- Co?! - Wykrztusił Snape.
- Kocham ją. Najbardziej na świecie.
Snape usiadł przy stoliku i ukrył twarz w dłoniach. Rose zaczęła się zastanawiać, czy on płacze, czy się śmieje. Dumbledore chyba zaczął już wszystko rozumieć, bo delikatnie się uśmiechał. W tym momencie drzwi do gabinetu otwarły się z hukiem, tak, że wszyscy, włączając w to Snape'a i Dumbledore'a podskoczyli gwałtownie. W drzwiach stała niska, rozczochrana postać. Ubrana była w nocną koszulkę i nie miała butów.
- Molly! - Krzyknął uradowany Sten, ale surowy wzrok Dumbledore'a kazał mu pozostać na miejscu.
- Panno Weasley, pani nie może opuszczać skrzydła szpitalnego! - Powiedział poważnie dyrektor.
- Nie wrócę tam, nie wrócę, rozumie pan?! - Wrzasnęła Molly. - Nie wrócę tam... bez nich! - Wskazała ręką na zdumionych, ale szczęśliwych z powodu jej obecności Stena i Rose.
W tym momencie zachwiała się i nawet surowy wzrok Dumbledore'a nie mógł zatrzymać Stena, który rzucił się ku drzwiom i złapał Molly wpół.
- Możecie iść. - Powiedział nawet łagodnym tonem Dumbledore, a w kącikach jego ust pojawił się uśmiech. - Dzisiaj wam się upiekło. Odprowadźcie tę panienkę do skrzydła szpitalnego, profesor McGonagall na pewno się już denerwuje.
- Ale... - Zaczął nieco zawiedziony Snape.
- Dość! - Powiedział szorstko dyrektor, patrząc mu prosto w oczy. - Mam teraz sporo zajęć. Do widzenia łobuzy. - Mruknął do trochę zdziwionej Rose i podtrzymującego Molly Stena i zatrzasnął drzwi.
- Dziękujemy! - Wrzasnęła jeszcze Rose i pobiegła uprzedzić profesor McGonagall o nagłym powrocie pacjentki do szpitala.
(Autorka: Kaśka)
- Dość! - Powiedział szorstko dyrektor, patrząc mu prosto w oczy. - Mam teraz sporo zajęć. Do widzenia łobuzy. - Mruknął do trochę zdziwionej Rose i podtrzymującego Molly Stena i zatrzasnął drzwi.
- Dziękujemy! - Wrzasnęła jeszcze Rose i pobiegła uprzedzić profesor McGonagall o nagłym powrocie pacjentki do szpitala.
(Autorka: Kaśka)
Super rozdzialik ;) Fajnie połączyłas go z moim i ogólnie bardzo fajny styl pisania.
OdpowiedzUsuńCałuski Ellcia :*
Z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej. Nawet takie drobne dialogi, zaczęły Ci coraz lepiej wychodzić. Od razu widać, że włożyłaś w ten rozdział dużo pracy. Starałam się nawet po wychwytywać jakie kol wiek błędy interpunkcyjne, ale niczego jak dotąd nie znalazłam. Skandal! Odbierasz mi zajęcie. Co innego w końcu mogę robić w ten o to ciekawy wieczór, gdy przede mną leży, niczym kat, podręcznik od fizyki? Miałam jeszcze po wychwalać Cię za tego uroczego Sten'a, ale moje serce podbiła nieodwołalnie Molly. Epizod z omdleniem mojej ulubienicy w prowadził do rozdziału więcej emocji i jeszcze bardziej chwycił czytelnika.Ok, już nie słodzę. Nikt nie lubi cukrzycy ;D
OdpowiedzUsuńRozdział 10/10!
tego się nie spodziewałam taka romantyczna scenka ... A tu nagle ZABÓJSTWO !!!!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co dalej :)
Interesujący rozdział. Bardzo ładny wygląd bloga!
OdpowiedzUsuńZapraszam
harrystylesfanfictionzuzia.blogspot.com
Ekstra. :3
OdpowiedzUsuńTo zabójstwo, omdlenie dodało emocji w rozdziale.