poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział X

- Udało się, Molly. Jesteśmy w Gryffindorze. - Powiedziała Rose po zakończeniu uczty, kiedy szły do dormitorium Gryfonów, prowadzone razem z innymi uczniami przez opiekuna ich domu - profesor McGonnagall.
- Też się cieszę Rose, ale mało brakowało, a byłabym w Slytherinie. - Odparła uśmiechnięta Molly.
- A tak w ogóle, to jak ci się tutaj podoba? - Zapytała Rose. - Bo mi bardzo.
- Nawet chyba wiem czemu. - Zaśmiała się tajemniczo Molly.
Rose właśnie chciała zapytać, co ma na myśli, ale w tym momencie jej kuzynka wyjęła z kieszeni plan ich jutrzejszych zajęć.
- Nieźle. Pierwszy dzień nauki, a popatrz ile już mamy lekcji. - Jęknęła Molly.
- Na pierwszej lekcji mamy transmutację. Druga.. Molly zobacz eliksiry! Ze Ślizgonami. Pewnie się cieszysz, co?
Molly już miała coś powiedzieć kiedy ktoś za nią zawołał:
- Z czego macie się cieszyć? - Zapytał Albus.- Wszędzie was szukaliśmy z Frankiem.
- A ten dalej obrażony? - Zapytała szeptem Molly.
Albus wzruszył ramionami. Chociaż jego mina mówiła zupełnie co innego.
- Straszliwie podoba mi się ta szkoła! - Wyznał szczerze Albus, patrząc na wystrój długiego holu.
- Nam też. - Obie się uśmiechnęły. 
W końcu przyjaciele rozeszli się do swoich dormitoriów. Rose i Molly razem dzieliły całkiem duży pokój.
Kiedy znalazły się w łóżkach, jeszcze długo nie mogły zasnąć. Molly zaczęła rozmowę.
- Wiesz, Rose, już nie mogę się doczekać jutra. Jestem bardzo ciekawa czego będziemy się uczyć.
- Najpierw musimy postarać się tutaj nie zgubić. Ten zamek jest ogromny - Powiedziała Rose, a na jej policzkach pojawiły się przecudne dołeczki.
- Bardzo jestem ciekawa, jak będą wyglądać lekcje tutaj. Jacy będą nauczyciele... Co mamy po eliksirach?- Zapytała nagle czarnowłosa kuzynka.
Rose sięgnęła do kieszeni szaty i wyjęła nieco pognieciony plan zajęć.
- Po eliksirach mamy numerologię, potem opiekę nad magicznymi stworzeniami a na końcu historię magii. Okropnie dużo. 
- Na pewno nie będzie tak źle. - Rzekła optymistycznie Molly.
- Mam nadzieję - Uśmiechnęła się Rose, bawiąc się swoją różdżką. - Kim był ten całkiem ładny chłopak, z którym dzisiaj rozmawiałaś? - Powiedziała niespodziewanie.
- Jaki...Skąd ty... - Molly lekko się zarumieniła.
- Przestań się jąkać- Zaśmiała się Rose.
- Wcale się nie jąkam.
- No to jak on ma na imię?
- Sten. Sten Wested- Molly zrobiła zmieszaną minę.
- Co się stało?
- No bo wiesz... Powiedziałam mu, żeby przyszedł do wieży Gryffindoru. Ale wcale nie miałam zamiaru tego mówić. - Dodała szybko.
- No to chyba nie masz wyjścia.
Molly ziewnęła.
- Idę już spać, Rose. Dobranoc.
- Dobranoc Molly.
Rose nie mogła zasnąć. Za oknem padał deszcz. Uśmiechnęła się, kiedy przypomniała sobie ucztę powitalną i szelmowską twarz Scorpiusa. W końcu jednak zasnęła.

***

Obudziła się w środku nocy. Było jej potwornie zimno. W pokoju coś potwornie huczało. Przeszedł ją dreszcz. Po chwili zdała sobie sprawę, że to tylko jej śnieżnobiały puszczyk. Za oknem dalej padało, do tego wiał silny wiatr. Rose sięgnęła po zegarek. "Dopiero 3 nad ranem. Teraz już na pewno nie zasnę." - Pomyślała zdenerwowana. Wstała po cichu, żeby nie obudzić Molly. Popatrzyła na nią. Czarne włosy rozsypały się jej na poduszce, a rzęsy rzucały cienie na policzki. Rose podeszła do swojej sowy i pogłaskała jej puszystą główkę. "Jak tu ciemno. Prawie nic nie widzę." - Pomyślała. Nagle zachmurzone, ciemne niebo przecięła błyskawica. Z oddali dało się słyszeć głośny grzmot. Rose wystraszyła się. "Przecież to tylko burza." - Upomniała się w duchu. Nigdy nie bała się burzy ani ciemności. Nie robiły na niej wrażenia cienie w pokoju, kiedy nocą nie mogła spać. Postanowiła wrócić do łóżka i chociaż spróbować zasnąć. Wtuliła głowę w poduszkę. "Od razu lepiej."- Przemknęło jej przez myśl. Wsłuchała się w odgłosy padającego deszczu i szumu liści drzew. Już prawie zasnęła, kiedy usłyszała cichy odgłos kroków. "Śpij Rose. Tylko ci się wydaje. Przecież nikt normalny nie chodzi w nocy po korytarzu. Wszyscy śpią.". Jednak kroki zdecydowanie się zbliżały. Rose postanowiła obudzić Molly.
- Molly, obudź się!. - Prawie krzyknęła do niej, kuzynka jednak przekręciła się na drugi bok i spała dalej
- Molly!
- Rose, co ty...czemu ty nie śpisz...Która godzina? Miałam taki piękny sen...
- Molly, chyba ktoś kręci się na korytarzu. Słyszałam jakieś kroki.
Kolejna błyskawica przecięła nocne niebo. Uderzyła, jak za pierwszym razem. Teraz wyraźnie było słychać tajemnicze kroki.
- Rose, rzeczywiście. Co robimy? - Zapytała raczej podekscytowana, niż wystraszona "czarna".
- Nie wiem... Mogłybyśmy pójść i sprawdzić co lub kto to. - Zaproponowała Rose, a w jej oczach mignęły iskierki ciekawości.
- A co jak ktoś nas zobaczy? Na pewno będziemy mieć kłopoty. Jest dopiero pierwszy dzień szkoły a już się w coś wplątamy. - Molly próbowała odwieść i siebie, i Rose od tego pomysłu. - Chociaż z drugiej strony jestem bardzo ciekawa tego, co siedzi tam na korytarzu.
Uśmiechnęły się porozumiewawczo. Tyle razy robiły podobne głupstwa, więc długo się nie zastanawiały.
- Może powinnyśmy pójść po Albusa i Franka. - Zaproponowała przejęta nową przygodą Rose.
Molly pokręciła głową tak, że jej czarna czupryna jeszcze bardziej się rozczochrała.
- Lepiej nie. Wyśmieją nas, że niby się boimy.
Rose obojętnie wzruszyła ramionami. Naciągnęły swetry na piżamy i otworzyły drzwi. Rozległ się okropny odgłos zardzewiałych zawiasów. Miały dużo szczęścia, bo akurat w tym momencie rozległ się kolejny grzmot błyskawicy. Inaczej pewnie postawiłyby na nogi wszystkich Gryfonów. Odgłos kroków zdecydowanie narastał. Molly złapała Rose za rękę. Kuzynka uśmiechnęła się wymuszonym uśmiechem. Sama trochę się bała. Na ścianach zaczęły tańczyć cienie rzucane przez światła pochodni. Właśnie mijały damską toaletę, kiedy Rose poczuła, że kuzynka mocniej ścisnęła jej dłoń. "Jak to dobrze, że nie jestem tutaj sama." - Pomyślała. Kolejna błyskawica przecięła niebo. Na zewnątrz coś zawyło donośnie. "Co my tutaj w ogóle robimy?"- Zapytała samą siebie Rose. Nagle obie, w tym samym momencie poczuły czyjś dotyk na plecach.
- AAAAAA! - Krzyknęły przerażone. Odwróciły się i zobaczyły Argusa Flich'a - woźnego Hogwartu.
- Szwędamy się nocą po zamku? Nieładnie. Ja wam dam szczeniaki. W jakim jesteście domu?
- W Gryffindorze. - Powiedziała hardo Molly.
- Dostaniecie za swoje. Już ja się postaram, żeby profesor McGonagall dała wam porządną karę. - Powiedział ze złośliwym uśmiechem Flich.
Widać było, że karanie uczniów to dla niego wielka przyjemność.
- Zobaczymy. - Powiedziała Rose na tyle cicho, żeby tylko Molly usłyszała. Kuzynka od razu się uśmiechnęła.
- Też go nie lubię. - Szepnęła.
Obie pomimo swojej beznadziejnej sytuacji nie mogły się powstrzymać od śmiechu.
- Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni. - Zdenerwował się Flich. Czuł, że jego autorytet gwałtownie maleje, przy srebrzystym śmiechu dwóch hardych panienek. 
- Co tu się dzieje? - Z komnaty po przeciwnej stronie wyszedł niski mężczyzna w śmiesznej czapce.
- Profesorze Slughorn. Jak dobrze, że się pan zjawił. Te dwie - Flich wskazał na stojące kuzynki palcem - włóczą się nocą po zamku i...
- Zostaw to mnie Flich. Zajmę się nimi. - Twarz profesora nie wróżyła nic dobrego. Molly spojrzała na niego hardo spod czarnych rzęs i porozumiała się z Rose wzrokiem,
- Mam nadzieję. - Burknął woźny i odszedł zostawiając kuzynki z profesorem.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Rose zaczęła przestępować z nogi na nogę. Molly zaś czuła, że za chwilę serce jej wyskoczy, od ciągłego, głośnego łomotania.
- Jak się nazywacie? - Zapytał nagle profesor bardzo miłym tonem, zupełnie nie podobnym do tego, którego używał w obecności Flicha.
- Jestem Rose Weasley.
- Weasley? Jak nazywają się twoi rodzice? - Profesor zdawał się być bardzo zainteresowany. 
- Hermiona i Ron Weasley. - Powiedziała Rose patrząc szczerze w jego oczy.
- Naprawdę? A ty jak masz na imię? I jak nazywają się twoi rodzice? - Zwrócił się do Molly.
- Jestem Molly, a moi rodzice to Angelina i Fred Weasley. - Powiedziała dumnie. Czego, jak czego, ale rodziców nie musi się wstydzić!
- A więc kuzynki? Wspaniale. Byłoby mi niezmiernie miło, gdybyście przyszły w piątek wieczorem na spotkanie Klubu Ślimaka. Musicie koniecznie opowiedzieć mi, jak wiedzie się teraz waszym rodzicom. Znałem ich, znałem... Teraz to tacy sławni czarodzieje. Taka okazja... - Mruknął do siebie. - Możecie iść i liczę na waszą obecność.
Rose i Molly nie były do końca pewne, o co chodziło profesorowi. Powiedziały tylko "Dobranoc" i szybko oddaliły się korytarzem. Kiedy mijały posąg jakiegoś czarodzieja w oddali zobaczyły postać, która szybkim nienaturalnym krokiem zmierzała w otaczającą ich ciemność rozjaśnioną światłem pochodni. Usłyszały taki sam odgłos kroków, który je obudził i ciche łopotanie peleryny tej postaci. Szybko wskoczyły za stojący obok nich pomnik, chociaż postać zniknęła już w ciemności.
- Molly, wracajmy do dormitorium.
- Mam nadzieję, że to już koniec na dzisiaj. 

***

Na dzisiaj może był to koniec, ale jednocześnie dopiero początek nowych kłopotów. Niestety ani Rose, ani Molly o tym nie wiedziały. Tej nocy pomimo burzy i czającej się w komnatach Hogwartu tajemniczej postaci, obie spokojnie zasnęły.

(Autorka: Kinga)

1 komentarz:

U nas zasady są proste:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
NIE HEJTUJ!
NIE SPAMUJ!
KOM = KOM
OBS = OBS
Miłego czytania! Buziaki. ;*