Rozdział VII
Słońce grzało przez wielkie okiennice Wielkiej Sali ,a weseli uczniowie
śmiali się i rozmawiali. To lubię, pomyślała młoda Mariette. cieszyła się
że dziś zaczną się lekcję. Cieszyła się że jest już w Hogwarcie. Całe
wakacje spędziła u dziadka-Ksenofiliusa Lovegooda ojca jej matki, Luny.
Mama
Mary jak to ona wymyśliła sobie jakiś odjechany pomysł i postanowiła go
spełnić. W tym roku chciała podróżować z cyrkiem Borgina i tak też zrobiła.
Mariette zastanawiała się czasem czy jej matka w ogóle zdaje sobie sprawę w
którym domu jest jej córka? Ale była już w Hogwarcie więc była szczęśliwa.
Siedziała przy stole Hufflepuffu obok
swojego najlepszego przyjaciela Finna i jego starszej siostry Elizabeth.
Finn siedział spokojnie i z tostem posmarowanym czekoladą czytał proroka
codziennego za to Elizabeth nawijała z jakąś dziewczyną o pierwszoroczniakach.
Mariette na prośbę profesor Sprout miała
oprowadzić pierwszaków po dormitoriach. Zgodziła sie ,bo i tak nie miała
nic do roboty. Elizabeth i Finn byli prefektami więc wieczory spędzali na
dyżurach. Mara jadła właśnie sadzone jajka kiedy przed jej nos ktoś
wystawił jakąś krateczkę.
- Co to?- Zapytała się spoglądając na osobę podającą jej kartkę. Był to
Adam Diggory. Chłopak na którego widok większość uczennic mdlała. Na Marę
Adam jednak nie działał.
- A jak sądzisz? Plan lekcji- Powiedział i wcisnął dziewczynie plan w
dłonie po czym odszedł. Mariette z zaciekawieniem spojrzała na plan.
Poniedziałek 9.00
1. Eliksiry 9.00-9.45
2. Historia magii 9.55- 10.40
3. Transmutacja 10.50-11.35
4. Wróżbiarstwo 11.50-12.35
5. Zielarstwo 12.45- 13.30
6. Astronomia 21.00-21.45
- Ja nie mogę....Mamy dziś historie magii!- Uskarżała się Mariette. Dając
Finnowi sójkę w bok.
- Mówiłaś coś?- Obudził się Finn. Marietta wyrwała mu proroka z rąk.
- Co ty tam czytasz?- Zapytała zaglądając do gazety.
- Zobacz tu- Powiedział przyjaciel Mary wskazując na reportaż na trzeciej
stronie.
*Inwazja Wampirów na Pokątnej!*
*Dnia wczorajszego w godzinach wieczornych na ulicy Pokątnej zdarzyło się
niespotykane wydarzenie. Na ulicę w szczytowym czasie wyskoczyła hordawampirów! Pracownicy ministerstwa magii wydziału stworzeń przyludzkich nie
wiedzieli co robić. Świadkowie wydarzenia wspominają że wampirów były
setki. Wyrzucały zawartości skrzyń i toreb zbijały okna w sklepach itp.
Sam minister magii nie wie co o tym myśleć. Wampiry bardzo szybko uciekły i
z zeznań pracowników ministerstwa wiemy że przemieszczają się w stronęHogwartu. Radzimy Dumbledore'owi zacząć się przejmować!*
*Dla proroka codziennego Clarissa Skeeter*
-No nieźle..-Skwitowała Mara. Wampiry bynajmniej nie są miłymi
stworzeniami.- Nie przejmujmy się tym za w czasu. Chodź lepiej do lochów za
chwilę zaczną się eliksiry- Powiedziała i razem z Finnem ruszyła ku klasie
eliksirów Snape'a. W lochach jak zawsze było ponuro Snape wszedł do klasy i
na wstępie okrzyczał paru Gryffonów po czym wypisał na tablicy składniki
eliksiru mgieł który powtarzali już piąty raz. Wszyscy więzi się do pracy.
- Idziesz jutro na przesłuchania?- Usłyszała za sobą głos Blaise'a.
Starszego syna byłego śmierciożercy Blaise'a Zabiniego i Pansy Parkinson.
- Jakie przesłuchania?- Zapytała zdziwiona Mara.
- No do drużyny quidditcha- Odpowiedział.
-Pewnie ,a ty?- Spytała Blaise'a.
- Oczywiste. Jak zawsze rozgrywający- Odpowiedział i razem się zaśmiali.Chyba cała szkoła pamiętała jego wybryki rok temu w drużynie.
- A mogę się jeszcze o coś spytać?- Zapytał nieśmiale. To było dziwne.
Blaise onieśmielony?
- Wal śmiało- Odpowiedziała do kolegi.
-Umówisz się ze mną?- Zapytał ,a Mara szeroko otworzyła oczy.
-Co?- Zapytała trochę głośniej niż zamierzała.
- Panno Venom, Panie Zabini, podać wam może mikrofon?- Zapytał jadowicie
profesor Snape.- Pan Zabini przyjdzie do pierwszej ławki- Rozkazał ,a
Zabini tak jak powędrował ku pierwszej ławce. Mariette dałaby słowo że
widziała jak Blaise puszcza jej oczko.
- Co się dzieje z tym światem? -Pomyślała zdezorientowana Mara.
(Autorka: Ella Nightmare)
Bardzo fajne :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się styl pisania.