W
poprzednich rozdziałach:
Rose i Scorpius odsiadują karę po lekcjach za przeywanie się w drodze do Hogsmeade. Pilnuje ich Filch. Podczas sprzątania biblioteki dziewczyna znajduje księgę o Turniejach Magicznych, która pozwala kuzynkom dowiedzieć się czegoś więcej o drugim zadaniu turniejowym. Molly również dostaje szlaban u McGonagall, wraz z uroczym Gryfonem, Michaelem Creveey. Opiekę nad nimi sprawuje Snape.
Nadal trwają poszukiwania zaginionego chłopaka Retta Buttlera, przyjaciela Molly. Kuzynkom oraz ich przyjaciołom niestety nie dopisuje szczęście.
Jak Rose wytrzyma podczas następnych kilku dni spędzonych w towarzystwie przystojnego Śzligona? Może w końcu pogodzą się i zostaną dobrymi przyjaciółmi? Cóż, na to się chyba nie zapowiada..
Rose i Scorpius odsiadują karę po lekcjach za przeywanie się w drodze do Hogsmeade. Pilnuje ich Filch. Podczas sprzątania biblioteki dziewczyna znajduje księgę o Turniejach Magicznych, która pozwala kuzynkom dowiedzieć się czegoś więcej o drugim zadaniu turniejowym. Molly również dostaje szlaban u McGonagall, wraz z uroczym Gryfonem, Michaelem Creveey. Opiekę nad nimi sprawuje Snape.
Nadal trwają poszukiwania zaginionego chłopaka Retta Buttlera, przyjaciela Molly. Kuzynkom oraz ich przyjaciołom niestety nie dopisuje szczęście.
Jak Rose wytrzyma podczas następnych kilku dni spędzonych w towarzystwie przystojnego Śzligona? Może w końcu pogodzą się i zostaną dobrymi przyjaciółmi? Cóż, na to się chyba nie zapowiada..
Drugi dzień szlabanu:
-
Weasley, masz coś paskudnego na głowie! - Zawołał Scorpius w kierunku Rose -
A... nie, przepraszam! To przecież twoje włosy… - Powiedział ironicznym głosem
wybuchając śmiechem. Rose i Scorpius spędzali dzisiejsze popołudnie w jednej z
najwyższych wież Hogwartu, gdzie mieściła się sowiarnia. Mieli za zadanie, albo
raczej karę wysprzątać całe pomieszczenie. Mieli na to tylko dwie godziny i
ręce pełne roboty. Chłopak niestety zachowywał się tak, jakby w ogóle go to nie
obchodziło. Co chwilę stroił sobie jakieś durne żarty, wytrącając tym samym
Rose z równowagi. Dziewczyna miała go już totalnie dość! Wolałaby posprzątać
cały zamek bez użycia różdżki, niż jedno pomieszczenie w towarzystwie Malfoy'a.
Rose,
słysząc ostatnią uwagę chłopaka, mało co nie potknęła się o leżący przed nią
kawałek drewna. Czerwieniąc się na twarzy ze złości chwyciła miotłę, którą
przed sekundą zamiatała brudną podłogę i ruszyła w jego stronę groźnie
wymachując zmiotką.
- Malfoy,
ja cię... - Przerwała ponieważ jej wzrok skupił się na sporej kupie słomy
stojącej w kącie pomieszczenia. Z szerokim uśmiechem na twarzy opuściła miotłę
i wróciła do sprzątania, nie obdarzając zdziwionego chłopaka nawet jednym
spojrzeniem. "Jednak mu nie przyłożę. - Pomyślała wesoło. - Przynajmniej
nie miotłą..."
- Ej,
Malfoy! - Zawołała wesoło. - Popatrz, ta słoma w kącie ma taki sam kolor jak
twoje włosy.
- No i co
z tego? - Prychnął parząc na nią spode łba. – Idiotka… - Mruknął sam do siebie
i odwrócił się tyłem do dziewczyny. Tymczasem Rose nabrała w garście całkiem
sporo słomy i cichutko podeszła do nic nie podejrzewającego Scorpiusa.
Wiedziała, że chłopak ma lekko mówiąc obsesję na punkcie swoich włosów, więc
nie zastanawiając się rozsypała mu słomę po całej głowie dodatkowo mierzwiąc mu
włosy.
- Malfoy,
masz coś na głowie. - Powiedziała chichocząc. - A... nie, to tylko słoma!
Całkiem ci do twarzy.
Scorpius
był cały czerwony ze złości. Popatrzył na zwijającą się ze śmiechu Rose,
posyłając jej mordercze spojrzenie.
- Można
wiedzieć co ty na Merlina robisz?! - Krzyknął starając się doprowadzić swoje
włosy do porządku.
- A nie
widać? Śmieję się z twojej, jakże wymyślnej fryzury. - Odparła Rose dławiąc się
ze śmiechu.
- Teraz
to się doigrałaś, Weasley. - Powiedział mściwym tonem Scorpius. - Teraz ja
pośmieję się z twojej. - Dodał, po czym podbiegł do ściany na przeciwko,
nabierając tyle słomy ile zmieścił w rękach i wysypał na chichoczącą Rose.
Dziewczyna gwałtownie zerwała się z ziemi, plując słomą na wszystkie strony.
Tym razem to blondyn miał powody to śmiechu. Rose wyglądała o niebo gorzej od
niego.
- Na
brodę Merlina! Co ty wyprawiasz? - Zwołała potrząsając głową.
- To samo
co ty. - Odparł Scorpius dusząc się ze śmiechu. - Wiesz co, Weasley? Komicznie
wyglądasz, dławiąc się słomą.
-
Doigrałeś się, Malfoy... Doigrałeś. - Wysyczała Rose rzucając w niego kolejną
garść słomy. Scorpius nie pozostał jej dłużny. Dobry kwadrans stali na
przeciwko siebie obrzucając się, robiąc przy tym jeszcze większy bałagan niż
był na początku.
- Niech
cię hipogryf stratuje, Weasley. - Krzyknął Scorpius. - Mam tego pełno za
koszulką.
Rose
stłumiła śmiech, ponieważ w tej samej chwili do sowiarni wkroczył Flich.
Popatrzył na nich wzrokiem, który absolutnie nie wróżył nic dobrego. Podszedł
do zdziwionych Rose i Scorpiusa, po czym z całych sił chwycił ich za kaptury od
szat.
- Tu jest
jak w chlewie! – Krzyknął, płosząc przy tym kilka sów, przypatrujących się
całemu zajściu. - W tym pomieszczeniu jest jeszcze gorszy syf, niż przed dwiema
godzinami, kiedy was tu zostawiłem! - Wydarł się na cały głos.
- Niech
pan lepiej uważa na słowa. - Powiedział opanowanym głosem Scorpius. - Jesteśmy
w szkole...
- Zamknij
się smarkaczu!
-
Ostrzegam pana. Mój ojciec...
- Tak,
wiemy! Jest Ministrem Magii! - Rose i Flich, krzyknęli niemal jednocześnie.
Trzeci
dzień szlabanu:
Błonia
Hogwartu oraz trasę do Zakazanego Lasu ogrzewało ciepłe, wiosenne słońce. Na
niebie nie było nawet najmniejszej chmurki. Rose w milczeniu szła obok
Scorpiusa w kierunku chatki Hagrida. Blondyn co chwilę trącał ją ręką lub
gwałtownie popychał. Dziewczyna odsunęła się od niego na bezpieczną odległość i
pogrążyła się we własnych myślach. Wczoraj, razem z Molly, w książce, którą
siłą musiała odebrać Scorpiusowi w bibliotece dziewczyny znalazły wskazówkę
dotyczącą drugiego zadania turniejowego. Nadal nie miały żadnego pomysłu co
zrobić z kryształowym serduszkiem, ale przynajmniej ustaliły, że działać zaczną
dopiero kiedy drugie zadanie się rozpocznie. Na razie miały inne zmartwienie...
Poszukiwanie Retta Buttlera. Odkąd Rett zaginął, Molly robiła wszystko co
mogła, żeby przynajmniej spróbować go odnaleźć. A Rose oczywiście postanowiła
jej pomóc. Przynajmniej nie były same. Molly zaangażowała do poszukiwań jeszcze
dwie osoby - Juana McQueen'a oraz Marcusa Wood'a...
- Ej,
Ruda! - Zawołał Scorpius, wytrącając Rose z zamyślenia. – Uważaj jak chodzisz..
Nie musisz cały czas we mnie wpadać. Ja wiem, że ty na mnie lecisz, ale hamuj
się czasem...
- Malfoy,
błagam cię… - Odparła Rose, nieświadomie się rumieniąc. - Czy ty naprawdę
musisz być taki... taki...
-
Weasley, nie wysilaj się tak, bo się jeszcze bardziej zarumienisz. - Odparł
Scorpius zanosząc się śmiechem.
- Jaki ty
jesteś wredny! - Krzyknęła ze złością Rose. - A poza tym nie jestem ruda i na
ciebie nie lecę, rozumiesz?
-
Oczywiście, Ruda...
- O, już
jesteście! - Usłyszeli gromki głos Hagrida. - Takem se myśloł, że może bym wom
zamiast szlabanu coś ciekawego dziś pokazoł...
- Świetny
pomysł, Hagridzie! - Zawołała wesoło Rose.
- Taaa...
Świetnie… - Mruknął całkiem głośno Scorpius, za co dostał porządnego kuksańca w
bok od stojącej obok Rose.
-
Chodźcie za mną. - Hagrid machnął ręką w powietrzu, idąc w stronę Zakazanego
Lasu. Blondyn zatrzymał się za nimi.
- No,
śmiało! - Zakrzyknął gajowy.
- Malfoy,
tchórzysz? - Zapytała Rose. Scorpius ze złością wyminął dziewczynę i olbrzyma, po
czym ze złością wbiegł do lasu.
- No, co?
Idziemy? - Zawołał pewnym siebie głosem. - A ty nigdy nie mów, że ja TCHÓRZĘ. -
Syknął w kierunku Rose. Cała trójka weszła do lasu. Kiedy Rose oczy przywykły
do ciemności zaczęła z ciekawością rozglądać się na boki. W życiu nie widziała
tyle roślin skupionych w jednym miejscu. Co jakiś czas w pobliżu przebiegały
fantastyczne zwierzęta na przykład centaury, ale też i zwyczajne, takie jak
jelenie czy zające. W lesie panował półmrok rozświetlany co jakiś czas promieniami
słońca prześwitującymi między konarami drzew. Po pół godzinie wyszli na
rozległą, jaśniejącą w promieniach słońca polanę. Hagrid zatrzymał się na
skraju, popatrzył z uśmiechem na dzieci i trzy razy przeraźliwie zagwizdał.
Przez moment nic się nie działo, ale już po chwili poczuli gwałtowny powiew
wiatru. Zaczęło wiać z taką siłą, że Rose mimowolnie cofnęła się kilka kroków
do tyłu. Gęste, jasnobrązowe włosy rozwiały się na wszystkie strony. Ręką
zasłoniła twarz, o którą ciągle obijały się liście. W końcu wiatr ustał.
Dziewczyna ostrożnie odsłoniła twarz i w niemym zachwycie przyglądała się temu,
co przed chwilą wylądowało na polanie.
Przed nią
i Scorpiusem stał majestatyczny i potężny zielony smok. Jego wspaniałe
skrzydła, jeszcze nie złożone po locie, lśniły szmaragdowym światłem. Zwierzę,
od czubka głowy po sam koniec ogona pokryte było ciemnozielonymi łuskami.
Patrzyło na nich z rezerwą, ale i zaciekawieniem. Z nozdrzy co chwilkę
wylatywały cienkie smużki dymu, jednak na Rose największe wrażenie zrobiły jego
oczy, Ogromne, ale jednocześnie piękne, przerażające, lecz w jakiś sposób
łagodne. Kiedy dziewczyna patrzyła w te nieziemskie oczy, zdawało jej się, że
smok przenika jej umysł. W tym momencie do Rose dotarło, że bez względu na
wszystko, chciałaby już do końca życia wpatrywać się w te pełne magii i ciepła
oczy.
- Hej,
Rose. - Z zamyślenia, czy może raczej transu wyrwał ją gromki głos Hagrida. -
Wszystko w porządku?
- Tak...
Ja...- Zaczęła niepewnie. - Co to w ogóle było?
- Czar
dekoncentrujący… - Odparł gajowy. - Scorpiusowi też była potrzebna pomoc.
Rose
spojrzała na chłopaka, który opierał się o najbliższe drzewo i w zamyśleniu
pocierał dłonią czoło. Kiedy spostrzegł, ze Rose mu się przygląda, momentalnie
opuścił luzacko ręce i przybrał obojętny wyraz twarzy.
- Oboje
musicie zapamiętać, że nigdy, ale to nigdy nie wolno wom patrzeć w ślepia
smoka. Inny na pewno by wos zobił, ale ten... ni ma mowy. - Pouczył ich Hagrid.
- No a teroz przywitajcie się z -Gilbertem...
- Z KIM?!
- Zawołał Scorpius, dusząc się ze śmiechu.
- Z
Gilbertem, panie Malfoy. - Odparł spokojnie Hagrid.
- Ale
durne imię. - Powiedział blondyn, chichocząc. - Gdybym ja miał smoka to nazwałby
go Grom, albo Piorun, albo Navarog ale nie... GILBERT!
- Błagam
Cię… - Szepnęła do niego Rose. - Czy ty musisz wszystko komentować? - Dodała.
Scorpius posłał jej mordercze spojrzenie. Hagrid wyglądał na urażonego, ale po
chwili się rozchmurzył.
- No, dalej.
Przywitajcie się z Gilbertem. – Powiedział, widząc niepewne miny dzieci. Kiedy
gajowy wypowiedział imię smoka, Scorpius wykrzywił wargi we wrednym uśmiechu
denerwując tym samym Rose. Dziewczyna nie była do końca przekonana co do
stopnia oswojenia smoka, toteż pytająco spojrzała na Hagrida. Scorpius widząc
wystraszoną oraz niepewną dziewczynę przeczesał ręką włosy, zadarł wysoko głowę
i z tryumfującym uśmiechem na twarzy ruszył przed siebie w kierunku smoka.
Zdawał się być bardzo pewny siebie, dopóki zwierzę nie odsłoniło spiczastych,
śnieżnobiałych kłów. Chłopak nie dał po sobie niczego poznać i śmiałym,
gwałtownym ruchem przejechał dłonią po lśniącym boku Gilberta. Smok
błyskawicznie rozsunął potężne skrzydło, po czym z zadziwiającą szybkością
drasnął chłopaka w ramię. Rose tak bardzo się wystraszyła, że momentalnie
zapomniała o tym, że ciągle się kłócą i natychmiast chciała podbiec do rannego
chłopaka. Wyprzedził ją Hagrid.
- O
cholibka. Tym rozem to już mnie na pewno wyleją. - Mruknął sam do siebie,
biegnąc w stronę Scorpiusa. Tymczasem chłopak lekko się zatoczył i runął do
tyłu. Gdyby nie Hagrid, Ślizgon oprócz rany na ramieniu miałby sporego siniaka
z tyłu głowy.
- ZRANIŁ
MNIE... AAA! JA UMIERAM...
- Tak,
Malfoy… - Uśmiechnęła się Rose, widząc niewielką szramę na jego przedramieniu. -
Umierasz, ale nadal gadasz. - Dodała podając mu rękę.
-
Weasley, ty...
- Wstawoj
chłopcze. - Zakrzyknął głośno Hagrid. - To nic poważnego. Wracamy do zamku.
Scorpius
nadal trzymając się za rękę i zakrywając niewielką ranę, podniósł wysoko głowę
i z bezczelnym uśmiechem popatrzył na idącą za nim Rose.
-
Weasley, ponieś moją torbę. - Powiedział udając boleśnie poobijanego.
- Malfoy,
na brodę Merlina! Czy ty się aby na pewno dobrze czujesz? - Zapytała unosząc
brwi ze zdumienia, po czym szybkim krokiem go wyprzedziła.
- Ruda,
wracaj tu natychmiast! Jestem mocno ranny!
Czwarty
dzień szlabanu:
Rose
siedziała w ciemnej sali, do której nie docierały promienie popołudniowego
słońca. Lochy były jedyną, nieoświetloną częścią zamku. Obok niej, w pewnej
odległości z zabandażowaną ręką siedział Scorpius Malfoy. Dziewczyna nawet na
niego nie spojrzała. Dumnie unosząc głowę i uśmiechając się ironicznie,
patrzyła na siedzącego przed nią profesora Snape'a, który w skupieniu czytał
pismo, które przed chwilą otrzymał od wściekłej McGonagall. W końcu, po
kwadransie zgniótł kawałek pergaminu, końcem różdżki go podpalił, po czym
podniósł wzrok i zawiesił go na siedzących przed nim dzieciach.
- A więc
macie siedmiodniowy szlaban, tak? - Zapytał cichym, ale dobitnym głosem.
- Tak,
panie profesorze.- Odpowiedział poważnie Scorpius, patrząc w oczy Snape'owi.
- Minęły
dopiero trzy dni, a wy, jak wynika z pisma dostarczonego przez profesor
McGonagall zdążyliście zdemolować bibliotekę i sowiarnię oraz doprowadzić
biednego pana Flich'a do załamania nerwowego... Nie wspomnę już o tym przykrym
wypadku, który spotkał siedzącego przede mną pana Malfoy'a. - Mówiąc to,
popatrzył oskarżycielskim wzrokiem na Rose.
- Panie
profesorze to... - Zaczął Ślizgon, lecz Snape gwałtownie mu przerwał.
- Nie
winię Cię za to Scorpiusie. - Powiedział profesor, bawiąc się swoją różdżką.
- Nie to
miałem na myśli. - Blondyn nie dawał za wygraną. - Chciałem zauważyć...
- Może
panna Weasley udzieli nam stosownych wyjaśnień? - Zapytał ironicznym tonem,
patrząc na dziewczynę. Scorpius już chciał coś powiedzieć, lecz Snape gestem
nakazał mu milczenie. Rose nie mogła powstrzymać wybuchu złości i ni stąd, ni
zowąd gwałtownie wstała z krzesła.
- A więc
chce pan powiedzieć, że ten cały szlaban to moja wina, tak?! - Wrzasnęła na
cały głos Rose, strącając ręką fiolkę z ciemnozieloną, gęstą substancją, która
stała na biurku Snape'a.
- Minus
10 punktów dla Gryffindoru za wydzieranie się na nauczyciela. - Rzucił
lodowatym tonem Snape. - Coś jeszcze panno Weasley?
- Owszem
proszę pana. - Krzyknęła z nutką ironii w głosie, Rose. - Niech pan postawi się
na moim miejscu...
- Minus
20 punktów dla Gryffindoru. - Snape przewrócił oczami. - Mów dalej.
Scorpius
przyglądał się całej scenie z lekkim rozbawieniem, chociaż w głębi serca zdawał
sobie sprawę, że to wcale nie była wina Rose. No, może trochę...
- Ciekawe
jak pan by się zachował, gdyby to pana ktoś przezwał szlamą?! - Rose w tej
chwili posunęła się za daleko, jednak kiedy zobaczyła reakcję Snape'a, zadarła
wysoko głowę i leciutko uniosła kąciki ust w uśmiechu. Tymczasem profesor
ciężko sapnął, bezwładnie opadł na krzesło i potarł czoło dłonią. Dziewczyna
dopiero teraz przypomniała sobie opowieści rodziców oraz wujków o profesorze.
Wiedziała, że nieraz był nazywany szlamą, mugolakiem... Nagle zrobiło jej się
potwornie wstyd, nie wiedziała co ma powiedzieć, lub zrobić, więc powoli
usiadła na swoim krześle.
-
Profesorze... Ja... - Zaczęła niepewnie Rose.
- Weasley,
minus 50 punktów dla Gryffindoru. Zapomnę o tym incydencie pod jednym
warunkiem... Dziś mamy czwartek, więc na poniedziałek napiszesz referat na
dziesięć kartek pergaminu o Eliksirze Słodkiego Snu. A, i to ma być porządny
referat, a nie coś takiego jak oddała mi ta twoja kuzyneczka. - Powiedział
Snape, po czym zwrócił się do Scorpiusa. - W pana przypadku zadowolą mnie
jedynie trzy kartki o Wywarze Żywej Śmierci...
- Panie
profesorze..
- Tak,
Weasley? – Zapytał, siląc się na obojętny ton Snape.
- Chodzi
o to, że w poniedziałek zaczyna się drugie zadanie turniejowe. - Odparła z
lekkim uśmiechem,
-
Wyjątkowo muszę się z nią zgodzić. - Powiedział Scorpius z lekkim zdziwieniem.
„Pierwszy raz zgadzam się w czymś z Rudą, wow”. - Pomyślał i spojrzał na nią
spode łba- Nie dałoby się tego jakoś... przełożyć? - Zapytał z szerokim
uśmiechem na twarzy.
- Dla
Weasley, za dzisiejsze zachowanie? Nie sądzę. - Dodał zgryźliwym tonem. - Ale
dla ciebie? Hmmm... Powiedzmy, że się zastanowię.
- Ale ja
chciałem... - Zaczął Scorpius, lecz Snape momentalnie mu przerwał.
- Cisza,
panie Malfoy... Możesz iść. Weasley, nie potrzebna jest twoja pomoc...
Rose
błyskawicznie podniosła się z krzesła, zarzuciła torbę na ramię i szybkim
krokiem podeszła do drzwi. Snape patrzył na nią lekko rozbawiony.
- Gdzieś
się wybierasz, Weasley? - Profesor zatrzymał Rose w drzwiach. - Pozwoliłem
odejść Scorpiusowi, a nie tobie... Ktoś musi posprzątać ten bałagan, który
zrobiłaś.
Blondyn
rzucił jej przelotne spojrzenie, po czym zatrzasnął za sobą drzwi.
(Autorka: Kinga)
Świetny rozdział :D myślę że smok Hagrida będzie miał swój udział w dalszej historii. Wow Malfoy zgodził się z czymś z Rose xD czekam na ciąg dallszy :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie: lilyijames.blog.onet.pl/
Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał ;-) Uwielbiam twoje opowiadanie więc na pewno do Ciebie zagladnę :-P
UsuńPozdrawiam
Oooo! Ciekawy pomysł z opisanie paru dni ich szlabanu:)
OdpowiedzUsuńDrugi dzień:
Słoma! We włosach! Coś okropnego...Jeden, jedyny raz miałam coś takiego na głowie i przez godzinę próbowałam rozczesać czuprynę. Dziękuję, postoję...:)
Poza tym Rose i Flich się zgadzają? Ale jaja:D
Dzień trzeci:
Smok! Nie cierpię gadów! Ugh...Ale smoczek Hagrida ma słodkie imię, więc może go polubię^^
Biedny Malfoy *sarkazm*, taki pokaleczony, poobijany *większy sarkazm*...A Rose taka okropna, bo mu nie pomogła *ogromny sarkazm*...
Dzień czwarty:
Snape! Potwór z leniącym się futrem i bezzębnym zgryzem...>.<
Tak potraktować Rose. Skoro wiedział, jak się ona czuła, będąc nazywana "szlamą", to halo! powinien coś z tym zrobić. I jeszcze referat musi biedna napisać!
Ekhem...Nie taki, jak Mo...ekhem, chyba Molly zaszła naszemu potworkowi za to leniące się futro:)
Rozdział wspaniały! Cudowny i za krótki!:)
Czekam na kolejny:)
Pozdrawiam!
...i zapraszam do siebie^^
Bardzo dziekuję za tak długi, wartościowy i miły komentarz :-) Nawet nie wiesz jak miło mi czytać pozytywne opinie zostawiane pod moimi rozdziałami :-)
UsuńPozdrawiam
Super. :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że opisałaś tak kilka dni, ale skoda, że tak krótko.
Lubię kłótnie Rose i Score'a. Świetnie Ci one wychodzą.
Dziekuję bardzo za pozytywną opinię :-D Miło mi, że bloga ci się podoba
UsuńPozdrawiam
Jeju, jeju, ale mnie teraz zmieszałaś :o I nie wiem, czy lubię Scorpiusa, czy nie. Bo to w sowiarni, to rzucanie się sianem, już prawie pomyślałam, że oni się lubią i że Malfoy nie jest wcale taki straszny.. A potem znowu zachował się jak typowy Malfoy. Nie odważny a porywczy, z tym wiecznym kompleksem wyższości... A potem u Snape'a ... miałam wrażenie, że chciał pomóc Rose, a potem po prostu wyszedł. Miałam ochotę krzyknąć: no SCORPIUS ogarnij się! Rose jest zdecydowanie świetną bohaterką, ma poczucie humoru i jest odważna. Myślę, że ona i S. tworzyliby idealną wręcz parę, gdyby tylko trochę zmężniał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
my-spain-story.blogspot.com (ps. nowy rozdział ukaże się prawdopodobnie dzisiaj, albo jutro )
Hahaha :-) Dziekuję za kolejny wspaniały komentarz.
UsuńJeśli chodzi o postać Scorpiusa to mam nadzieję, że jeszcze nie raz uda mi się zaskoczyć Cię jego zachowaniem ;-) Bardziej miło było mi czytać wspaniałą ocenę Rose :-) Cieszę się, że oboje przypadli Ci w mniejszym lub większym stopniu do gustu.
Pozdrawiam
~ Rose ~
Ta kara ze Snapem haha super! Snape jest taki zabawny :) Malfoy jejku co za głupek. Chwilami myślałam, że Malfoy i Rose jednak się lubią, ale on jak zwykle jest zbyt dumny i wgl. Ale mam nadzieje, że jednak może pomyślisz o Malfoyu i Rose jako parze było by super i tak zabawnie. Cały rozdział świetny i bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział
http://drive-my-heart.blogspot.com/
Dziekuję za pozytywny i szczery komentarz :-) Cieszę się, że udało mi się rozbawić Cię zachowaniem aroganckiego Snape'a ;-) Właśnie o to mi chodziło. Co do związku między Rose i Scorpiusem to na razie chyba się na to nie zapowiada :-) Chociaż kto wie...
UsuńPozdrawiam
Hejka hah wybacz, że komentarz z takim opóźnieniem, ale szkoła, brak czasu sama pewnie rozumiesz doskonale ;)
OdpowiedzUsuńA pro po rozdziału no to świetny, jak zwykle szkoda, że taki krótki :)
Przyznam, że bardzo polubiłam postać Rose.Jest fajną i pozytywną bohaterką.Czekam na next i tak będziesz miała czas( bo doskonale wiem jak teraz z tym problem) wpadnij do mnie :)
Pozdrawiam
http://opowiadanie-1przekleta.blogspot.com/
Super, że rozdział Ci się podoba ;-) Naprawdę bardzo miło mi to czytać. Cieszę się, że polubiłaś moją bohaterkę i w taki sposób ją opisujesz :-)
UsuńOczywiście, że jak tylko znajdę odrobinę czasu to do Ciebie zajrzę :-)
Uwielbiam Twojego bloga :-*
Pozdrawiam
Wow! Super rozdział! Rozbawił mnie ten fragment, kiedy Scorpius wydzierał się, że jest ranny i umiera :D
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, łatwo się czyta :) Co by tu jeszcze powiedzieć? ;) No, nie mam się do czego przyczepić :)
Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam i życzę weny ;)
Maddy
Bardzo mi miło, że rozdział Ci się spodobał. Dziękuję za pozytywny komentarz :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witam!
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział. Jeśli nie jesteś zainteresowana blogiem, to mi o tym po prostu powiedz, chcę wiedzieć, na czym stoję.
Pozdrawiam, Kuroneko
Dziękuję, że poinformowałaś mnie o nowym rozdziale na swoim blogu. Nie zaglądałam na Twojego bloga w ostatnim czasie, ale nie dlatego, że nie jestem nim zainteresowana, ale po prostu z braku wolnego czasu. Mam nadzieję, że rozumiesz.
UsuńPozdrawiam
Super że opisałaś te kilka dni :D Świetnie piszesz i tak zabawnie :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na miniaturkę
http://wyslemycisedeszhogwartu.blogspot.com
Dziękuję :) Na pewno do Ciebie zajrzę :*
OdpowiedzUsuńProsiłaś, żebym dałą Ci znać :) A więc daję Ci znać o nowym rozdziale
OdpowiedzUsuńOj juz koniec? Eh szkoda :-) fajnie piszecie, haha jakąś nową na pisanie zbiorowe ;-) a już myślałem parę rozdziałów temu ze Malfoy JR jest trochę inny od swojego ojca :-D a Snape zawsze mnie wkurza swoim zachowaniem :-D chociaz poprzedni szlaban z "referatem" mnie rozwalil :P czekam z niecierpliwością na inne rozdziały :-)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za słowa które nie pasują ale nie sprawdziłem, a słownik mi w kom wypisuje coś zupełnie innego...
UsuńPozdrawiam Szymon
Dziękuję za bardzo miły komentarz :)
UsuńNiedługo pojawi się kolejny rozdział :) Zapraszam