Rozdział II
Dzwonek zadzwonił u drzwi, gdy Molly i Rose weszły do księgarni Esy-Floresy. Gdy zobaczyły, ile osób stoi w kolejce do kasy, westchnęły ciężko. Zaczęły przepychać się między ludźmi. Molly mruczała coś pod nosem. Rose pociągnęła ją za rękaw. Wskazała ręką wysoką półkę.
- Tu chyba znajdziemy nasze książki.
Molly dostrzegła na najwyższej półce plakietkę: PODRĘCZNIKI DO ZAKLĘĆ.
- Zobacz na listę.
Rose przeczytała na głos
- Standardowa księga zaklęć- Minerwa Geshwark.
Dziewczęta zaczęły rozglądać się za książką o takim tytule. Dostrzegły ją na samej górze.
- Ciekawe, jak ją z stamtąd zdejmiemy.- Prychnęła ze złością Molly.
Nagle jakiś wysoki, jasnowłosy zaczął się przepychać przez tłum. Jedna z kobiet z całej siły popchnęła go w stronę stojących przy półce panien Weasley.
- Ej! - Krzyknęła Molly, gdy chłopak z całym impetem na nią wpadł. Zmarszczyła brwi.
- Przepraszam was bardzo.- Skłonił się w stronę Rose i Molly.
- W porządku. - Odrzekła Rose.
Molly jeszcze przez chwilę otrzepywała sukienkę, ale za moment rozpogodziła się.
- Może nam przynajmniej powiesz jak się nazywasz? - Zapytała mrużąc oczy.
- Frank. - Chłopak wyciągnął do nich rękę.- Frank Longbottom. A wy?
- Molly i Rose Weasley.- Odpowiedziały niemal jednocześnie.
Chłopak wytrzeszczył oczy.
- Te panny Weasley?
Nie zdążyły odpowiedzieć, bo znowu rozdzielił ich tłum. Rose wyciągnęła rękę w stronę książki, ale półka zachwiała się. Dziewczyna była za niska.
- Pozwól, że ci pomogę...- Rozległ się za nią piskliwy głos.
Odwróciła się gwałtownie. Za nią stał mężczyzna o prawie białych włosach. Sięgnął ręką po używaną książkę w zniszczonej oprawce. Uśmiechnął się złośliwie.
- Co to? Weasleyów i drogiej pani Granger nie stać na kupno nowych podręczników?
Na twarzy Molly pojawił się rumieniec. Wybuchnęła ze złością:
- A co to pana obchodzi, panie Draco Malfoy?
- No, no, charakterek to ty chyba masz po tatusiu, dziewczyno.
Teraz Rose również ogarnęła złość. Wyrwała mu z ręki używaną księgę zaklęć i popchnęła Molly w drugą stronę.
- Jeszcze się spotkamy!- Usłyszały jeszcze głos Dracona.
- Mam nadzieję, że nie!- Odkrzyknęła Rose.
Po chwili koszyk każdej z dziewcząt zapełnił się stosami książek. Uginając się pod ich ciężarem, powoli dowlekły się do kasy.
- To razem będzie 41 galeonów, panienki.- Mily sprzedawca zaczął pakować im książki.
Przepychając się między ludźmi kuzynki wyszły ze sklepu. Trzasnęły drzwi.
- Zaraz odpadnie mi ręka.- Powiedziała Rose, gdy oddaliły się nieco od sklepu. W tym momencie pękła czarodziejska torba Molly. Książki wysypały się na ziemię.
- Po prostu świetnie.- Mruknęła, odgarniając ciemny kosmyk włosów z czoła.
Rose uklękła obok przyjaciółki.
- Czekaj, pomogę ci.
- Niby jak? Do czego włożę książki?
Obok pochylonych dziewcząt zaczęli się gromadzić ciekawscy ludzie. Molly usłyszała obok siebie kroki. Podniosła głowę. Ktoś trzymał jej rękę na ramieniu. Dostrzegła, że ten ktoś wsparł się również na ręce Rose. Podnosząc wzrok, ujrzała czarnowłosego czarodzieja w średnim wieku. Jego twarz wykrzywiał dziwny uśmiech.
- Profesor Snape?- Zapytała Rose odczytując jego nazwisko wyszyte złotymi literami na czarnym płaszczu. Dużo o nim słyszała od swojego ojca- Rona i matki- Hermiony. Molly również go znała ze śmiesznych opowieści taty- Freda. Rodzice obydwu dziewczyn nie mówili o nim zbyt dobrze. Teraz pochylił się unosząc różdżkę. Molly zmarszczyła brwi zastanawiając się, co Snape zamierza zrobić.
- Accio. - Wycedził przez zęby.
Książki od razu uniosły się układając w równe stosy. Następnie wyjął z płaszcza jakąś miksturę. Gdy jej kropla upadła na ziemię, zamiast niej ukazała się niebieska torba czarodziejska z wyszytym herbem-wężem.
- Innej nie mam. - Powiedział, widząc niesmak na twarzy Molly.
- Nie ma sprawy. I tak za nią dziękujemy. - Powiedziała Rose w imieniu kuzynki.
Snape dalej trzymał ręce na ich ramionach. W tłumie odezwały się chichoty.
- Następnym razem radzę bardziej szanować podręczniki panno Weasley. - Nazwisko wymówił jakby z obrzydzeniem. - Tym bardziej...- Dodał z szyderczym uśmiechem, że są używane.
Wciąż stał w miejscu. Nagle z grupy ludzi wybiegła jakaś kobieta w ciemnych okularach. W ręce trzymała aparat. Pstryknęła zdjęcie dziewczętom i stojącemu nad nimi Snape'owi.
- Myślę, że jutro będziemy w Proroku Codziennym. - Wycedził Snape. - Chociaż wasi ojcowie- pstryknął palcami - są już bardzo, bardzo znani. To nie znaczy, że przez wszystkich lubiani. - Dodał ironicznie.
Odszedł skłoniwszy się zagniewanym dziewczętom. Porozumiały się spojrzeniem.
- Myślę, że go nie polubię. - Roześmiała się beztrosko Rose.
- To gdzie teraz? - Zapytała Molly zmuszając się do normalnego tonu głosu. Wolała zapomnieć o całej sytuacji. W myślach wciąż widziała Snape'a z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Teraz po mundurki. - Odrzekła, powstrzymując się od uśmiechu na widok miny przyjaciółki.
Poszły dalej trzymając się za ręce. Mijały zabieganych czarodziejów i czarownice.
- To tutaj. - Rose wyciągnęła rękę w stronę zmieniającego się nad drzwiami szyldu MUNDURKI W NISKICH CENACH. SZYCIE NA MIARĘ. Nienaoliwione drzwi skrzypnęły okropnie. Molly wzdrygnęła się. Dziewczęta dostrzegły czarnowłosego chłopaka przed lustrem. Ubrany był w ciemną kurtkę z kapturem. Obok niego kręciła się sprzedawczyni, zdejmując z niego miarę. Po chwili wróciła do kasy. Zaczęła wywijać różdżką. Za chwilę na stole pojawił się nowiutki czarny mundurek.
- 20 galeonów.
- Proszę. - Wyciągnął rękę do sprzedawczyni.
- Dziękuję i zapraszam ponownie.
Już wychodził, gdy zobaczył obok siebie stojące dziewczyny.
- Panny Weasley?
- Tak, skąd wiesz? - Zapytała zdziwiona Rose.
- Kojarzę was. Mój ojciec często spotyka się z waszymi rodzicami.
Tym razem to Rose i Molly wytrzeszczyły oczy.
- Albus Potter? Ale spotkanie! - Przekrzykiwały się nawzajem.
Chłopak skinął głową. Przeczesał dłonią czarną czuprynę.
- To miło, że będziemy razem chodzić do Hogwartu. W grupie znajomych zawsze raźniej. - Podsumował Albus.
Dziewczęta uśmiechnęły się. Chłopak wydał im się niezwykle miły. Rozmawiali jeszcze chwilę. Wreszcie usłyszeli za sobą chrząknięcie sprzedawczyni.
- Panienki coś kupują?
Albus, Molly i Rose spojrzeli na siebie i roześmiali się wesoło.
(Autorka: Kaśka)